niedziela, 23 marca 2014

Krótko o piwie vol. 4


     Wokół tyle nowości, tyle nowych piw, że ciężko spróbować ich wszystkich... A większość z nich dostępna jest jedynie w beczkach, stąd spokojne opisanie ich w domu, chwilę po przelaniu z butelki, raczej nie wchodzi w grę. Na szczęście są jeszcze browary, które leją piwa do szkła... Dzisiaj Smoky Joe w 'fanowskiej' wersji, Koźlak Koszaliński i Renegat.

No i czekolada Smoky Joe, ale nie wiem, jak smakuje, bo nie kupiłem jej dla siebie ;)


AleBrowar, Smoky Joe

     Jedno z moich ulubionych piw z AleBrowaru. Na początku nie przypadliśmy sobie do gustu, jednak z każdą kolejną butelką lubiłem to piwo coraz bardziej... W tamtym roku dymiących Józków wypiłem ponad 20, co uczyniło go jednym z najczęściej pitych przeze mnie piw. Dlatego bardzo ucieszyłem się, że powstała wersja „fanowska” - bardziej wędzona, bardziej torfowa, wszystko bardziej; co ciekawe, etykietę jednak ma tę samą. Do tego po raz kolejny wypuszczono limitowaną serię czekolady na bazie whisky, której poprzednio nie udało mi się dostać – tym bardziej się ucieszyłem, gdy w „piwnych sklepie” dojrzałem ostatnią czekoladę... Koszt znacznie wyższy niż piwa, ale trzeba sobie dogadzać.

     Do whisky mam pewien sentyment. Nie jestem smakoszem tego trunku, w ogóle stronię od mocnych alkoholi, ale pracowałem kiedyś w rozlewni whisky pod Edynburgiem – i jako pracownik miałem dostęp do naprawdę dobrej whisky w cenie 1/4, 1/3 ceny sklepowej! Ponadto nieraz za darmo otrzymywało się końcówki serii. W ten sposób piłem np. ponad 40-letnią whisky, która pewnie kosztuje więcej, niż parkowanie po pijanemu na środku skrzyżowania...

     No i co? No i piwo jest bardzo smaczne. Chyba smakuje mi bardziej, niż wersja standardowa. Chyba, bo nie mam pod ręką normalnego Smoky'ego, by porównać. Jednak jestem też troszkę zawiedziony. Wędzonka jest dużo słabsza, niż się spodziewałem, a spalone kable, choć obecne w smaku i aromacie, nie są tak mocne, tak dominujące, jak myślałem. Posmak whisky oczywiście również w jakiś sposób w tym piwie występuje, ale na pewno nie jest na tyle intensywny, by zniechęcić do Smoky Joe'a osoby, które whisky nie lubią.

     Niemniej wypiłem to piwo z niekłamaną przyjemnością i nieraz jeszcze do niego wrócę. Do wersji fanowskiej i nie-fanowskiej; a jak donosi fanpage browaru, być może nowa wersja stanie się jedyną obowiązującą.

Moja ocena: 8,5/10

Kowal, Koźlak Koszaliński

Wprawdzie moja pamięć jest dziurawa jak (uwaga! Żart programistyczny) applet Javy, ale mimo szczerego intelektualnego wysiłku nie jestem sobie w stanie przypomnieć, czy piłem już jakieś piwo z browaru Kowal. Czyli chyba nie piłem. I przejdę od razu do rzeczy: pierwsze spotkanie z tym browarem niestety nie spowodowało, że zapałam do niego sympatią. Jak już nieraz na tym blogu pisałem, koźlak to jeden ze stylów, po który sięgam rzadko, a w ciągu nieco ponad tygodnia piję i opisuję już trzecie piwo tego typu. I wiecie co? Okocimski koźlak, mimo że mało „koźlakowaty”, smakował mi bardziej, niż Koźlak Koszaliński. A to dlatego, że KKK (Kowal Koźlak Koszaliński) jest nijaki. Jest żaden aż do bólu. Ma niby ponad 17% ekstraktu, a treściwość jak jakaś dwunastka... Zapach lekki, karmelowy, nawet przyjemny, ale słabiutki. I smak też. Trochę karmelu, jakaś delikatna goryczka, ale poza tym to jest jak oglądanie meczu kazachskiej 3 ligi piłkarskiej. Czyli żadnych emocji.

I jak ocenić piwo, które z jednej strony nie ma właściwie żadnych wad (może poza troszkę przeszkadzającą kwaskowatością), ale też żadnych zalet?

Moja ocena: 4/10

Ursa Maior, Renegat


Wprawdzie po niedawnych przygodach z potężnym DMSem, który sprawiał, że piwo smakowało prawie jak zupa jarzynowa, obiecałem sobie rozbrat z Ursą, to jednak nie mogłem powstrzymać ciekawości i sięgnąłem po Renegata, czyli american black ale. I nie żałuję. Piwo ma ładny, mocny aromat typowy dla amerykańskich chmieli, tj. cytrusy i żywica; ponadto spod chmieli przebija się kawa. W smaku mocna, acz nienachalna i krótka goryczka. Sporo paloności, kawy i czekolady. Piwo jest lekkie, ale nie wodniste. I wszystko byłoby super, gdyby nie jakiś bliżej niezidentyfikowany, jakby mydlany posmak, który zostaje w ustach po przełknięciu. W pierwszej chwili pomyślałem, że to może niewystarczająco wypłukana szklanka, ale przecież powierzam tę pracę zmywarce i ona raczej nie robi mi takich niespodzianek; ponadto przed nalaniem piwa szklankę jeszcze zawsze przepłukuję zimną wodą. Skąd więc taki posmak? Nie wiem. Na szczęście nie odbiera on całkowicie przyjemności płynącej z picia tego piwa, ale jednak skutecznie obniża mu ocenę.

Moja ocena: 7/10

1 komentarz :