niedziela, 19 stycznia 2014

Z archiwum czeskich craftów (i nie-craftów) vol. 4

       Uff, mimo chronicznego braku czasu w końcu udało mi się dobrnąć do końca tego cyklu - nic więcej nie zostało już w mojej "czeskiej" skrzynce. Pewnie nieraz jeszcze dane będzie mi wybrać się do kraju hermelinów, długich włosów z tyłu i wąsów na przedzie, jednak na dziś część czwarta opisów/recenzji/wynurzeń na temat czeskich piw jest częścią ostatnią. Bez zbędnego przedłużania - opisy poniżej.

Bernard, Cerny Lezak

     Ciężko Bernarda nazwać "craftem", a piwa z tego browaru są szeroko dostępne także w Polsce - można dostać je w sklepach specjalistycznych, marketach, a nawet knajpie u mnie za domem. Jednak trzeba przyznać, że Bernardy są po prostu solidne. Chyba nie naciąłem się jeszcze na piwie z tego browaru – i wliczam tutaj także ich bezalkoholowe, smakowe piwa z nieco przerażającą etykietą (np. z wiśniogłowym człowiekiem, który ponoć jest pracownikiem browaru). Nie inaczej jest też z Bernardem ciemnym. Piwo to piłem wielkrotnie – zarówno w Polsce, jak i u południowych sąsiadów. Smak nie jest ani trochę zaskakujący: palone słody, delikatny karmel, nieprzesadnie mocna goryczka. Ale... To jest po prostu świetny, ciemny lager, czołówka piw w tym stylu. Nie wywala z butów, nie powoduje jakichś szczególnych uniesień, ale spokojnie mogłoby być wyznacznikiem stylu. Czasem myślę, że niepotrzebnie wprowadzałem na blogu system ocen – bo jak tu porównać takie piwo z jakąś wywalającą z butów NZIPA' ą? Niemniej myślę, że "ósemka" w żaden sposób nie skrzywdzi tego piwa.  

Moja ocena: 8/10

Nová Paka, Čurdův ležák

     Najtańsze z kupionych przeze mnie piw w praskim sklepie specjalistycznym. W przeliczeniu na złotówki – niecałe 4 zł. Czy najtańsze znaczy najgorsze? Obawiam się, że tak. Po przelaniu ukazuje nam się dosyć wysoka piana, ale z gatunku tych grubopęcherzykowych, która opada bardzo szybko. Zapach jest słodowo-żelazisty i, niestety, alkoholowy. No cóż, to jest "dwunastka", a odfermentowano ją do 5,4 % alkoholu... Takiego wyniku nie powstydziłyby się nasze koncerny. W smaku jest równie źle. Mamy tutaj mieszankę iście diabelską: metal, kukurydza, alkohol, zionącą pustkę, apteczny posmak i przegazowanie. Do tego goryczka kojarząca się raczej z płynem do mycia naczyń, niż z chmielem. Omijajcie to piwo szerokim łukiem.  

     Z tego, co udało mi się wyczytać, uwarzono to piwo z okazji jakichś targów samochodowych. Współczuję więc czeskim kierowcom. I wspóczuję facetowi, który firmuje to piwo swoją twarzą, kim by on nie był. Dopić dopiłem, ale ledwo.

Moja ocena: 2/10

Kaltenecker, Atlantis IPA 14°

     No dobra, to nie jest piwo czeskie, tylko słowackie. Ale kupione w Czechach, poza tym raczej żaden Czech Ani Słowak nie czytuje tego bloga (chociaż ostatnio mój wpis o piwie grodziskim zalinkowano na blogu... Szwedzkim), więc chyba się o to nie obrazi.

     Atlantis to IPA o bardzo ładnym zapachu, cytrusowo-kwiatowym i wyczuwalnej już w zapachu słodowej podbudowie. Smakuje tak, jak pachnie – jest tutaj przyjemna grapefruitowa goryczka, dosyć mocna, troszkę zalegająca, ale jakoś szczególnie to nie przeszkadza. Goryczka przyjemnie współgra z ciałem tego piwa, tworząc razem smaczne, orzeźwiające połączenie. Czuć też owoce – smak trochę skojarzył mi się z ... Gruszką, to pewnie przez użycie słodu pszenicznego. Atlantis jest dosyć wytrawny. Muszę przyznać, że smaczne to piwo.

Moja ocena: 7,5/10

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz