środa, 15 stycznia 2014

Grzaniec po ukraińsku


     Niektórzy twierdzą, że picie grzanego piwa to nieporozumienie. Zdecydowana większość populacji jednak nie pogardzi grzańcem z goździkami, przyprawami korzennymi, czasem z żółtkiem jajka czy pomarańczą. Ja fanem grzanego piwa nie jestem, a po zjeździe ze stoku narciarskiego (chociaż narciarz ze mnie żaden) wolę się rozgrzać herbatą, ew. grzanym winem, jednak jakiś czas temu podano mi grzane piwo w sposób, na który sam bym nie wpadł. I nie ukrywam, że sposób ten bardzo przypadł mi do gustu.

     Tutaj ostrzegam – nawet nie próbujcie wynalazków typu „Harnaś Grzaniec”. W tamtym roku w przypływie piwnej odwagi połasiłem się na ten specjał i... Smakowało to jak mieszanka aptecznych chemikaliów z przeterminowanym słodzikiem wymoczonym w wodzie po brudnych skarpetkach. Fuj! Za to sposób, w jaki podano mi grzańca na Ukrainie (nie Harnasia Grzańca, oczywiście) sprawił, że sam chętnie sięgam po napój tego rodzaju.... Było to kilka dni przed Nowym Rokiem, temperatura była taka, że wylane z butelki piwo przed dotarciem do ziemi zamieniłoby się w sopel piwnego lodu. W ramach jakiegoś kolejnego randomowego jarmarku świątecznego, gdzie królowała chińska tandeta, góralskie kapcie i tego typu bardziewie, polewano także grzane piwo. Grzany... Porter. Z sokiem malinowym! W pierwszym momencie wzdrygnąłem się na samą myśl – jak można w ten sposób kaleczyć tak zacny trunek? Ciekawość jednak zwyciężyła.

     I okazało się, że w ten sposób podany porter fantastycznie rozgrzewa (co nie jest zaskoczeniem - zważywszy na moc piwa przekraczającą 8% alkoholu) i dobrze smakuje, słodycz zawarta w soku pomaga ukryć alkohol uwydatniony wysoką temperaturą, a smak maliny świetnie się komponuje z czekoladowo-kawowym smakiem samego piwa. Dlatego też od czasu do czasu sam przygotowuję w domu napój tego typu.

     Wprawdzie pogoda za oknem bardziej zachęca do grilla niż zmusza do szybkiego rozgrzania się, jednak grzaniec taki jest na tyle smaczny, że przyjemnie się go pije także w przypadku temperatur mocno przekraczających 0 stopni Celsjusza. Przygotowanie go jest bajecznie proste. Nie ma sensu dodawać do niego przypraw typu goździk czy zestaw dodatków do grzanego piwa. Wystarczy sam porter i sok malinowy.

     Na Ukrainie podawano grzańca na bazie piwa Lvivskie Porter, które można bez większego problemu dostać również w niektórych polskich marketach, ja jednak użyłem Porteru z Łodzi – wprawdzie puszka może zniechęcać, jednak jest to naprawdę świetny porter.

I nie ma tu wielkiej filozofii – porter przelewamy do małego garnka i przygrzewamy pod przykryciem, pilnując, by się nie zagotował.

Kiedy porter będzie bardzo ciepły, dodajemy syropu malinowego. Tutaj każdy ma swoje preferencje smakowe, ja dodałem go ok. 50 ml na pół litra piwa.

Całość należy dokładnie rozmieszać, pogrzać jeszcze chwilę i...

Voila! Pyszny, rozgrzewający porter jest gotowy!

4 komentarze :

  1. Pół litra soku na pół litra piwa? Nieźle ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, chciałem jednocześnie napisać 5 cl i 50 ml i wyszła okrutna hybryda :D Dzięki, już poprawiam.

      Usuń
    2. Ja wolę jednak mniej słodkie grzańce - 50ml wystarczy :P

      Usuń
  2. Profanacja po ukraińsku. Taki powinien być tytuł :)

    OdpowiedzUsuń