wtorek, 15 października 2013

Bombardier Bitter


     Pewnie niejeden (niejedna) z nas będąc w okolicznym super lub hipermarkecie widział(a) to piwo. Bombardier (premium bitter, chociaż widziałem też porter) pojawił się na półkach polskich sklepów – o ile mnie pamięć nie myli – jeszcze kiedy przeciętnemu polskiemu piwoszowi słowo „bitter” mogło kojarzyć się co najwyżej z nazwą egzotycznej choroby, a „ale” nie było niczym więcej, niż spójnikiem (albo węgorzami po Śląsku). Mimo to niestrudzenie markety sprowadzały do siebie to piwo (często wespół z innymi piwami z browaru Wells, a potem Wells and Young’s), a ja z chęcią kupowałem je, kiedy z powodu braku nabywców i zbliżającej się daty ważności przeceniano je o połowę. Dziś wydanie blisko 10 zł na jedno piwo nie jawi mi się już niczym niezwykłym, więc przyszedł czas na recenzję Bombardiera.  



     Wprawdzie Bombardier jest u nas dużo łatwiej dostępny niż niejedno piwo z polskiego małego browaru, ale jednak ostatni raz piłem go – z beczki w węgierskim pubie – ponad półtora roku temu. Jakoś w międzyczasie zawsze było coś ciekawszego do picia, ponadto bitter nie mieści się nawet w pierwszej dziesiątce moich ulubionych gatunków piwa. Jednak kiedy ostatnio kupowałem przysłowiowe mydło i powidło uznałem, że warto sobie przypomnieć, jak Bombardier Premium Bitter smakuje.

     Na początku muszę przyznać, że butelka bardzo mi się podoba. Nietypowy (przynajmniej dla naszego rynku) kształt, etykieta tak angielska, jak popołudniowa herbatka, równo przystrzyżony trawnik i krzywe zęby, ponadto grawerunki w okolicy szyjki. Po przelaniu piana okazuje się całkiem okazała, a w trakcie picia zostawia na ściankach ładne ślady. W zapachu też nie jest źle – woń suszonych śliwek i lekki aromat chmielu są przyjemne, ale jednak jego intensywność nie powala. Podobnie jest w smaku. Piwo jest bardzo poprawne. Wytrawne, jest obecna niezbyt mocna goryczka, czuć lekką słodowość, owocowe estry, delikatny karmel i, niestety, także alkohol. Pije się je całkiem przyjemnie, jednak jest to raczej przyjemność typu oglądanie po raz kolejny tego samego (acz fajnego) filmu albo jedzenie piąty dzień z rzędu schabowego z frytkami. Niby wszystko smacznie, niby wszystko OK, ale jednak chętnie zamówilibyśmy coś innego.

Moja ocena: 6/10



2 komentarze :

  1. Dodam swoje 3 grosze do masy komentarzy, kture rozwalają facebook'owi serwery. Spoko recenzja ale połowy nie czytałem bo za długie... JP100%

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli w du..ach się poprzewracało od tej piwnej rewolucji :)
    javiki

    OdpowiedzUsuń