Są w Polsce browary, których nie darzę zbytnią sympatią. Nie zauważam piw z tych browarów na półce, a nawet jeśli pojawi się jakaś nowość, to rzadko po nie sięgam. Jednym z takich browarów jest Jagiełło, znany głównie z warzenia piw o wszelkich możliwych smakach sprzedawanych pod marką Jagiełło lub Magnus. I tak mamy piwo cytrynowe, żurawinowe, wiśniowe, czekoladowe, toffi, śliwkowe, pomidorowe rumowe, gruszkowe, pomelo, cappuccino, jabłko-mięta, malinowe i rabarbarowe. No dobra, dwa z tych smaków zmyśliłem. Zgadnijcie, które. Bez googlania.
Jednym z piw nie-smakowych, które browar ten uwarzył, jest Nałęczowskie Jasne Pełne. Sprzedawane, co nietypowe dla rodzimych lagerów z małych browarów, w butelce 0,33 l. Przyznam, że nie obiecuję sobie po nim zbyt wiele. Ale może to lepiej – i będę pozytywnie zaskoczony?
Piwo przelałem do małego kufelka i, co zaskakujące, piana utrzymuje się na powierzchni tego piwa bardzo długo. Nie była zbyt wysoka i nie wyglądała na trwałą, a minęło już kilkanaście minut i ciągle przykrywa piwo cienką czapą (czapeczką?). Opadając ładnie osadza się na ściankach; poważnie, oczekiwałem znanego z koncerniaków easy come-easy go, a tutaj takie zaskoczenie. W zapachu jest też przyzwoicie. Ładny, słodowo-chmielowy, może i niezbyt intensywny, ale zapowiadający smacznego, lekkiego lagera. Czy tak jest w istocie?
Muszę przyznać: jest nieźle. Tzn. lepiej, niż się spodziewałem. Może nie bałem się, że będę musiał czyścić sobie język szczotką ryżową, a gardło wypalić kretem, ale jednak byłem przekonany, iż będę miał do czynienia z bezsmakowym i lekko słodkawym lagerem. A jednak obecna jest lekka, trawiasta goryczka, może nieprzesadnie mocna, ale jednak jest. Do tego nienachalna słodowość i lekka kwaskowatość, chyba pochodząca od bardzo mocnego wysycenia, bo stopień nagazowania może doprowadzić do rozsadzenia żołądka.
Podsumowując: Nałęczowskie Jasne Pełne jest w porządku. Rewelacji też nie ma, ale wypić jedno, w celu orzeźwienia – nawet przyjemna rzecz. Chyba trzeba dać kolejną szansę browarowi Jagiełło.
Moja ocena: 6/10
P.S. ze zdjęcia pozdrawia Was Misia.
Misia-love <3
OdpowiedzUsuńRozumiem, że Misia też ma swojego browarka? ;)
OdpowiedzUsuńMisia jest od trzynastu lat abstynentką, więc piwa nie pije. Raz czy dwa razy nawet dałem jej powąchać, ale kręciła głową z niesmakiem. I dobrze, więcej dla mnie.
OdpowiedzUsuńU mnie w domu bardzo często gości Magnus -żona bardzo lubi. Ja sam nie przepadam -bo za słodki-ale czasami czekoladowego wypije. Nałęczowskiego jakoś nigdy nie trafiłem.
OdpowiedzUsuńjaviki
Obstawiam pomelo i rabarbar. Lubię Magnusa czekoladowego (chociaż wolę Szoko), ale ja mam zboczenie do czekolady. Normalnym ludziom takie rzeczy nie smakują, a Jagiełło mnie też raczej odrzuca.
OdpowiedzUsuńPomidorowe i rabarbar :)
Usuń