Kolejne trzy piwa z Ursa Maior. Po naprawdę niezłym debiucie oczekiwania wobec kolejnych piw tego bieszczadzkiego browaru są naprawdę wysokie. Jakiś czas temu rozmawiałem z Agnieszką Łopatą, piwowarką i twórczynią kompleksu, którego browar jest częścią, całość wywiadu można przeczytać tutaj. A tutaj można przeczytać recenzje trzech najnowszych piw – Bombina Blues. Dobra Karma i Śnieg na Beniowej.
Bombina Blues, Dobra Karma
Ha, wcale nie będzie trzech recenzji. Nie będzie nawet dwóch. Będzie tylko jedna, na samym końcu.
Zarówno Bombina Blues jak i Dobra Karma bardzo mnie rozczarowały. Oba moje egzemplarze cierpiały na tę samą chorobę: zaawansowaną warzywiozę. W przypadku Bombiny był to smak gotowanego selera delikatnie okraszonego świeżo siekaną natką pietruszki, natomiast Dobra Karma przywodziła raczej na myśl puszkę kukurydzy konserwowej. O ile Dobrą Karmę dałem radę wypić, aczkolwiek bez zadowolenia (warzywa miałem już na obiad, a co za dużo to niezdrowo), o tyle w Bombinie Blues pływają teraz kanałowe żaby czy inne szczury. Jednocześnie czytałem bardzo pozytywne recenzje Dobrej Karmy na innych blogach – więc widać tylko ja (i jeszcze jeden bloger) mieliśmy takiego pecha. Ta sama warzywna klątwa dotknęła nas również przy Bombina Blues. Z tego, co czytałem w innych miejscach, piwo to odznacza się aromatem mocno owocowym. Ja wiem, że w Unii Europejskiej marchewka to owoc, a ślimak to ryba lądowa, ale ja tu owoców nie wyczułem. Wręcz przeciwnie - miałem wręcz wrażenie, że ktoś się pomylił i do niektórych butelek zamiast piwa wlał alkoholową zupę jarzynową! Pozostaje mieć nadzieję, że najnowsze piwo z Ursy, Śnieg na Beniowej, będzie lepsze...
Śnieg na Beniowej
Na początek, jeszcze przed przelaniem, kontrolny "niuch" w poszukiwaniu warzyw. Uff, na szczęście nie ma ich tutaj, chociaż mam wrażenie bardzo lekkiej kukurydzy – jednak to pewnie tylko autosugestia. Właściwie to zapach jest mało intensywny i czuć niespecjalnie dużo. Bardzo delikatny kwiatowy aromat, nuta słodowa i coś, co będzie mi towarzyszyć do końca konsumcji. Wrażenie, że piwo jest delikatnie, bardzo delikatnie podwędzane, ew. znany z niektórych whisky posmak rozgryzionego ołówka. Pracowałem kiedyś w rozlewni whisky (cały tydzień!) pod Edynburgiem i jedna z kupowanych przeze mnie w sklepiku pracowniczym whisky miała właśnie taki posmak. Ponadto czuć delikatną, cytrusowo-ziołową goryczkę, krótką i nawet przyjemną. Piwo jest lekkie, aczkolwiek nie wodniste. Daje się też zauważyć posmak przypraw, jak twierdzi etykieta – cynamonu i gałki muszkatołowej (ja czuję raczej tę drugą). Ogólnie piwo jest w odbiorze wytrawne, całkiem smaczne i... To wszystko.
Przy pierwszym łyku miałem wrażenie, że piwo jest kiepskie, jednak z każdym kolejnym przekonywałem się do niego coraz bardziej. To po prostu niezły, sesyjny ale, bez jakichś niesamowitych doznać, ale i nie odrzucający. Ot, smaczne piwo, tylko tyle i aż tyle.
Moja ocena: 6,5/10
Moja ocena: 6,5/10
Czyli Ursa poprawia swoje loty :) Ma z dotychczasowych Megaloman Ursa z Połoniny i Deszcz w Cisnej najlepiej wspominam to ostatnie choć też jak i w pozostałych pomidor z puszki. Tyle że Deszcz w Cisnej przebijał się wędzonką.
OdpowiedzUsuń