środa, 11 grudnia 2013

Dlaczego warto pić piwo z małych browarów?


    Na początek ciekawostka. Na hasło „10 powodów, dla których” wyszukiwarka Google zwraca prawie 47 milionów wyników! 47 milionów. Więcej, niż jest ludzi w Polsce. Powodów, dla których <tu wstaw cokolwiek>. Wśród tych 47 milionów mamy takie strony, jak:

-10 powodów, dla których warto rzucić palenie (gdyby było tylko 9 albo 11, to nikt by nie rzucił);
-10 powodów, dla których świnka morska jest lepsza od chłopaka (ja tam czuję się lepszy od świnki morskiej);
-10 powodów, dla których nie powinieneś przeprowadzać się do Dubaju (uff, a miałem taki zamiar);
-10 powodów, dla których auto jest lepsze od dziewczyny (tutaj zachowam poprawne politycznie milczenie);
-10 powodów, dla których pies jest lepszy niż żona (mam psa, ale nie mam żony, to nie wiem. A może nie mam żony, bo pies jest lepszy?);
-10 powodów, dla których jesteś wiejskim tunerem (ja nie jestem, chyba że pęknięty zderzak w moim Fiacie uznać za tuning);
-i wreszcie 10 powodów, dla których się nie myję (tutaj pragnę nadmienić, że ja się myję, nawet dosyć często).

     Nie linkuję znalezionych stron, jak komuś zależy, niech sobie sam wyszuka. Czas do tych 47 milionów wyników dodać jeszcze jedną stronę. Tym razem nie o sprawach damsko-męskich, samochodowo-damskich czy higienicznych. Są rzeczy ważniejsze od miłości, czystości, motoryzacji, a nawet świnek morskich.

10 powodów, dla których warto pić piwa z małych browarów:



  1. Są lepsze

     To jest aksjomat. Tego nie trzeba udowadniać, tego się nie podważa, tak po prostu jest i już. Żaden duży browar (albo mniejszy, ale wchodzący w skład dużej grupy) nigdy nie uwarzy czegoś tak dobrego, smacznego i wspaniałego, jak porządny craft czy browar regionalny. Hoegaarden nigdy nie uwarzy porządnego wita, Leffe nadaje się tylko do czyszczenia kibla, a takiego Franciskanera, należącego do największego koncernu piwowarskiego na świecie, to nie powinno się dotykać bez ochronnych rękawic, a i tak kijem przez szmatę.  

  1. Zgodność z duchem craft

     Trafiłeś na kwasiżur? Twoje piwo smakuje, jakby ktoś do środka wrzucił kostkę masła? Albo zastanawiasz się, czy ktoś zamiast piwa nie wlał do butelki zupy jarzynowej? Szczęściarz! To jest właśnie prawdziwe piwo rzemieślnicze. Nigdy nie wiesz, czego się spodziewać. Co tym razem? Kiszonka? Zapach rodem ze stajni? Pety? Martwe szczury? To jest właśnie prawdziwe piwo!

  1. Taka jest moda

     Takie czasy, że modne jest to, co jest niemodne. Taki paradoks. Jednocześnie zgodnie z zasadą niedostępności modne jest to, co jest trudno dostępne. A ponieważ piwa z małych browarów są stosunkowo trudno dostępne, mało reklamowane i w ogóle niszowe (wydaje mi się, że ostatnio to słowo robi karierę jako zamiennik coraz mniej znaczących określeń „rzemieślniczy” czy „regionalny”), to siłą rzeczy muszą być modne. I pamiętaj! Im piwo jest z mniejszego browaru, im o tym browarze słyszało mniej ludzi – tym lepiej. 

  1. Możesz się polansować w towarzystwie

     „Jak to czemu wziąłem herbatkę? Ty wziąłeś Tyskie, to ja też nie biorę piwa”. Możesz błysnąć bon motem dotyczącym bydlęcych kropek i żółci na dnie puszek (czy jakoś tak), zmieszać z błotem osobę pijącą eurolagera, że nieuświadomiona, głupia i w ogóle, a tylko Twój makrelowo-piołunowy wit wędzony na drewnie ostatniego drzewa z Wyspy Wielkanocnej to prawdziwe piwo.

  1. 5. Możesz dołączyć do grona piwnych hejterów

     Właściwie to się łączy z poprzednim wpisem, ale jednak to nie to samo. Ponieważ jesteś piwnie uświadomiony, możesz komentować na forum Onetu artykuły dotyczące branży piwnej, wyzywając osoby pijące lechotyskożubry, krzycząc, że tylko piwo regionalne to prawdziwe piwo, przy okazji nazywając innych menelami i gimbazą. Bo TY przecież nigdy nie wypiłeś żadnej Tatry, prawda?

  1. Możesz pić piwo, którego nie ma nigdzie indziej

     Ponieważ większość polskich browarów regionalnych sprzedaje swoje piwa tylko „wokół komina”, internetu w Polsce jeszcze nie wynaleziono, a hurtownie piw „niszowych” nie istnieją, możesz chwalić się, jakie to fajne piwo regionalne piłeś(aś) na wakacjach dwa województwa dalej. Lub obdarować znajomych przywiezionym prosto z nad morza Sopociakiem, Łebskim albo innym piwem prawdziwie regionalnym.

  1. Możesz na to podrywać dziewczyny (albo chłopaków)

     Dziewczyny lubią chłopaków z pasją, a co może być bardziej pasjonującego od upijania się, pardon, delektowania ekskluzywnym piwem? Na pewno zaimponuje jej (albo jemu) Twoja kolekcja pustych puszek po piwie i potężny, rozbudowany „mięsień piwny”. A kiedy umawiasz się z dziewczyną (czy chłopakiem) na randkę, to wiedza o zawartości alfa-kwasów w chmielu jest właśnie tym, czym zdobędziesz jej (jego) serce.

  1. Nie jesteś menelem, skoro pijesz drogie piwa

     W końcu w tych piwach jest inny alkohol, niż w tych tanich, przemysłowych albo dyskontowych. Upić to się każden jeden potrafi. Ty masz klasę, skoro w ciągu wieczoru wypijasz nie 10 Żubrów, tylko „craftów”. To nie żulerka, to nie chlanie, to koneserstwo! A kiedy żona ma pretensje, że znowu wróciłeś zalany w trupa, to po prostu nie rozumie, że piwna rewolucja wymaga ofiar, a degustacja szła tak dobrze, że postanowiłeś jej nie przerywać.
     
  1. Kolejne stopnie wtajemniczenia

     Kiedy już przestaniesz „hejtować” osoby pijące koncerniaki, możesz zacząć hejtować hejtujących czy małobrowarowych neofitów. To teraz takie modne! Wszystkich tych, którzy odkrywają nowe smaki, którzy jarają się witami-sritami, a nowe piwo z PINTobrowaru przyprawia ich o orgazm kubków smakowych. Ponarzekać, że co ci po kolejnym stoucie, jak za rogiem nie możesz kupić dobrego pilsa za złotypindziesiąt. Potem możesz zacząć hejtować osoby hejtujące hejterów. I tak dalej, i tak dalej. Jednak i tak ukoronowaniem wszystkich tych punktów jest ten ostatni, najważniejszy:  

  1. Możesz założyć bloga

I opisywać w nim wypite piwa, otrzymywać darmowe próbki od browarów, zarabiać miliony na reklamach i wieść życie sławnego i bogatego piwnego specjalisty…



5 komentarzy :

  1. Lageru sa w cipe. Victoria bitter rules!

    OdpowiedzUsuń
  2. paprykarz szczeciński22 grudnia 2013 17:05

    Ten artykuł nada sens mojemu życiu. Dziękuje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zrób kiedyś recenzję koncerniaków (kilku w jednym poście). Ciekaw jestem, które z tych piw da się w Twojej ocenie pić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj wieczorem otwieram perłowego Koźlaka, ponoć jest niezły :) Może to nie do końca koncerniak, ale piwo z małego browaru też nie ;)

      A jakieś większe porównanie pewnie kiedyś zrobię, ale następnego dnia muszę mieć dzień wolny, bo skutki dla samopoczucia mogą być katastrofalne :D

      Usuń