niedziela, 3 listopada 2013

Nikt mi nie wmówi, że czarne jest czarne


     Czyli Bojan Black IPA. Pisałem tutaj, że niestety nie udało mi się dostać pierwszej warki tego piwa, dlatego zauważywszy w sklepie butelkę z kolejnej partii szybko niczym piwny nindża pochwyciłem ją z półki, by mnie nikt nie ubiegł. A może to ta sama warka, tylko butelka się sprytnie ukryła gdzieś w sklepie – i to ta butelka jest prawdziwą nindżą? Nieważne. Cholera, ale bzdury wypisuję. Grunt, że jest. Chociaż, wbrew nazwie nie jest czarna. Ani nawet mocno ciemna. Bojan Black IPA z Browaru Bojanowo.


     Black IPA to nazwa bardzo myląca. Rozumiem, że Black to tylko nazwa handlowa, a nie określenie stylu czy barwy, ale to trochę tak, jakbym sprzedawał chleb słonecznikowy bez słonecznika albo ser „złoty emmentaler” koloru zielonego. Chociaż gdyby złoty emmentaler był zielony, świadczyłoby to nie tyle o błędnej nazwie, co raczej o błędnym sposobie przechowywania. Tak czy siak – nazwa wprowadza w błąd. Nie mamy tu do czynienia z czarną IPA'ą (chociaż już samo to zestawienie – black india pale ale brzmi absurdalnie), tylko z niezbyt ciemnym pale ale'm.

Mimo bardzo agresywnego przelewania udało mi się uzyskać tylko cienką warstewkę piany (która za to utrzymywała się stosunkowo długo), ale zaskoczyło mnie tutaj co innego. Piwa było więcej, niż 0,5 l. I to tak z dobre 5-10% więcej! Niejednokrotnie przelewałem do widocznego na zdjęciu tulipa (albo jednego z jego kolegów, u nas tego pełno) pół litra piwa i jeszcze zostawało trochę miejsca. Tutaj naczynie jest pełne, a w butelce zostało jeszcze kilka kropel płynu! No cóż, na pewno nie będę z tego powodu płakał.

Nie będę też płakał po skosztowaniu tego piwa. Pije się je całkiem nieźle. Goryczka jest stosunkowo mocna (obawiałem się, że będzie słaba, by już na starcie nie zrazić do tego piwa przeciętnego konsumenta jasnych pełnych), aczkolwiek trochę ściągająca. Czuć lekką metaliczność, ale nie tak mocną, by piwo próbować sprzedać w punkcie skupu złomu. Gdzieś w tle majaczą także owocowe posmaki. Jednocześnie Bojan Black IPA jest trochę „pustawy”, zdecydowanie brakuje mu słodowego ciała. Zapach, w którym słód był wyraźnie zaznaczony, sugerował jednak większą treściwość tego piwa. Oprócz tego da się też wyczuć lekkie cytrusy i trochę karmelu.  

Są pewne błędy, ale piwo ma potencjał, chociaż wymaga jeszcze dopracowania. Za to jestem pozytywnie zaskoczony, że odważono się na dosyć mocne nachmielenie tego Bojana jak na nie-rzemieślniczy browar. Browar ma dosyć duże moce produkcyjne, więc może dzięki temu piwo typu pale ale trafi pod strzechy, a nie tylko na języki piwnych zboczeńców?

Moja ocena: 6,5/10

P.S. Pod koniec pisania tego tekstu, chwilę przed naciśnięciem przycisku „zapisz”, komputer zdzielił mnie w twarz bluescreenem. Dysk twardy do wyrzucenia. Tyle przegrać...

2 komentarze :

  1. Siema, widać rękawice treningowe pod monitorem. Co oprócz piwa trenujesz jeśli wolno spytać ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są rękawice rowerowe :) Ale nic wyczynowo, czasem pohasam po lesie albo do pracy rowerem pojadę.

      Na pewno za to powinienem zacząć trenować robienie porządku na biurku, skoro nawet na zdjęciach nie potrafię ukryć bałaganu ;]

      Usuń