niedziela, 20 października 2013

3x Ursa Maior


     Ursa Maior, czyli Wielka Niedźwiedzica. Tak nazywa się jeden z najmłodszych polskich browarów. Zlokalizowany jest w Uhercach Mineralnych w Bieszczadach. Uherce Mineralne, wieś położona w połowie drogi między Sanokiem a Ustrzykami Dolnymi, znana jest, z… No. Jest nieznana. Przyznaję się bez bicia, że wcześniej o tej miejscowości nie słyszałem, a gdy poznałem tę nazwę, sądziłem, że jest to w Czechach albo na Słowacji. Otóż nie. I nie dość, że powstał tam browar, to – jak w piosence – „tu na razie jest ściernisko, ale będzie (nie, nie San Francisco) wszystko”. Sala konferencyjna, hotel, sklep z lokalnymi specjałami, ale przede wszystkim to, co interesuje najbardziej – browar. Póki co browar wypuścił trzy piwa: Ursa Royzbawiony, Ursa Deszcz w Cisnej i Ursa z Połoniny.  I to o nich będzie ten tekst. 


     Ciekawym pomysłem jest stworzenie etykiet w kształcie – jak mniemam – gór. Podoba mi się to, inne browary także mogłyby się bawić w skojarzenia tego typu. W ten sposób Flying Dog mógłby mieć etykiety stylizowane na latającego psa, Rowing Jack krawatkę w kształcie wiosła, a SuperPiwosz butelkę w kształcie rzygającego pod sklepem menela.W sumie w czasach studenctwa zdarzało mi się nawet pić to piwo, ale nieistotna to teraz dygresja. Szabl... Tzn. szklanki w dłoń i do dzieła!

Ursa Royzbawiony
     Piwo to jest dedykowane psu imieniem Roy, którego podobizna zdobi etykietę. Jeśli ktoś jest ciekaw, jak wygląda ów zwierzak w rzeczywistości, może tutaj obejrzeć krótki filmik prezentujący produkcję tego piwa (fajna sprawa - przed premierą każdego piwa publikowany jest krótki filmik jego dotyczący; wprawdzie wykonanie mogłoby być nieco bardziej profesjonalne, ale i tak dobrze, że w ogóle dzieje się coś takiego). A może ja kiedyś uwarzę piwo dedykowane Misi, mojemu terierowi? Ursa Royzbawiony to hefeweizen, całkiem mocno nachmielony jak na prezentowany przez siebie styl. Właściwie nie można o tym piwie wiele napisać – są goździki, są banany, jest rzeczona goryczka, piwo nie powala, ale pije się je po prostu przyjemnie. Ot, taki fajny pszeniczniak do obiadu. Zaskakuje jedynie kiepska piana, która znika bardzo szybko, podobnie jak moja wypłata. Ech.


Moja ocena: 7/10

Ursa z Połoniny


     Piwo to trochę zaskoczyło mnie barwą. Ursa z Połoniny to AAA, czyli American Amber Ale, natomiast barwa bardziej przypomina siekierę, herbacianą esencję. Przed zakupem trafiłem na niezbyt pochlebne recenzje dotyczące tego piwa (ale z kronikarskiego obowiązku zawsze sprawdzam sam), dlatego obawiałem się, że będzie niedobre, wadliwe, albo po prostu mocno średnie. Na szczęście okazało się, że jest smaczne – przyjemna, mocna, ale nie zalegająca goryczka, bardziej przypominająca brytyjskie IPA'y, niż amerykańskie ale. Czuć lekką karmelowość, która przyjemnie współgra z goryczką. Piwo jest dosyć lekkie i nieprzesadnie nagazowane, więc pije się je bardzo szybko i przyjemnie. Aż szkoda (chociaż to może lepiej, wszak jutro poniedziałek), że nie mam pod ręką drugiej butelki, bo zrobiłbym z niej użytek. Doskonale poprawiło mi samopoczucie po ciężkim dniu wypełnionym kupowaniem butów z dziewczyną ;)


Śledząc internetowe dyskusje dotyczące tego piwa można mieć wrażenie, że w obiegu jest jednocześnie kilka różnych warek Ursa z Połoniny, których smak różni się od siebie znacząco. Jeśli tak jest – to ja trafiłem na tę smaczną.

Moja ocena: 7,5/10

Ursa Deszcz z Cisnej


    Piwo nazwane na cześć słynnej piosenki pod tym samym tytułem. Tzn. chyba słynnej, gdyż ja o niej wcześniej nie słyszałem – ojciec za to podpowiedział mi, że 30 lat temu był to wielki przebój. Podpowiedział i bezpardonowo ukradł mi butelkę „Deszczu”... Deszcz w Cisnej to american brown ale, warzony z użyciem słodów wędzonych. Tak, lubię wędzonkę, uwielbiam, gdy piwo pachnie boczkiem, a smakuje wodą spod kiełbasy (chociaż dzisiaj znajoma opowiedziała mi historię, gdy to wodę spod kiełbasy wzięła za rosół, dodała do niej makaronu i przypraw i zjadła. Tzn. usiłowała zjeść, gdyż – dziwnym nie jest – było to paskudne jak muzyka z RMFu, więc wylądowało w ściekach). Tutaj wędzonka nie jest szczególnie mocna. Ja jestem tym faktem nieco zawiedziony, jednak dzięki temu piwo to może być łatwiej przyswajalne dla osób, które do tej pory z wędzonką do czynienia nie miały lub za nią nie przepadają. Goryczka jest na raczej niskim poziomie. W smaku czuć też lekki karmel i skórkę od chleba. Podobnie jak poprzednik, to piwo jest również dosyć lekkie (ale nie wodniste!) i pije się je całkiem szybko i przyjemnie. Na pewno od czasu do czasu do niego wrócę.

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz