Nie robię postanowień noworocznych.
Jeśli chcę coś zrobić, to to robię nie oglądając się na datę
czy godzinę (o czym niejednokrotnie przekonali się moi sąsiedzi,
gdy w środku nocy nachodzi mnie ochota na grę na basie). Jednak
wśród postanowień noworocznych osób odpowiadających za
komunikację w browarach – szczególnie tych nowofalowych – jedno
powinno być na pewno: „przeczytam i zrozumiem książki dotyczące
komunikacji marketingowej”. Dlaczego o tym piszę? Przez blogosferę
(albo raczej blogosferkę) przetacza się właśnie gównoburza
wywołana przez osobę z Browaru Spirifer, która w niewybrednych
słowach odpowiedziała na krytykę blogera. W fajnym tekście o przewidywanym kierunku rozwoju polskich browarów Kuba na swoim blogu
„ośmielił się” nie zachwycić piwami z rzeczonego browaru –
i w odpowiedzi dostał taką wiadomość:
Nie znam się na
prawie i nie wiem, czy podpada to pod groźbę karalną, niemniej innego typu kara już
nadeszła. Ale po kolei.
Nie oszukujmy się. Piwa nowofalowe to póki co nisza. Coraz większa i znacząca (spróbujcie znaleźć wolne miejsce w lokalu z polskimi craftami w piątek wieczorem), ale jednak nisza. A blogi o piwach to w tym wypadku wręcz nisza niszy. Ale... Blogi konsumenckie na całym świecie to siła, z którą liczą się nie tyko małe firmy, ale i wielkie korporacje. I o ile piwny bloger raczej nie ma szans osiągnąć pozycji popularnej szafiarki czy blogera kulinarnego, o tyle fakt, że Tomasz Kopyra (z blogu blog kopyra kom) jest w stanie żyć na przyzwoitym poziomie tylko dzięki vlogowaniu i prowadzeniu spotkań o piwie świadczy o tym, iż ludzie chcą o piwie słuchać. I także czytać – nie wiem, ile w tym momencie w polskich internetach jest piwnych blogów, ale strzelam, że ich liczba przekroczyła już liczbę działających u nas browarów (których jest już grubo ponad setka). A wciąż powstają nowe...
Jednak mimo profesjonalizowania się
blogosfery blogerzy piszą z potrzeby serca, świerzbienia palców, attentionwhoryzmu czy z jakichkolwiek innych przyczyn, ale na pewno nie z chęci tępego
dowalenia komuś. A na pewno nie browarom, z którymi piwni blogerzy
działają w pewnej symbiozie – do tego stopnia, że niektórzy
autorzy blogów są jednocześnie profesjonalnymi piwowarami. Ale przede
wszystkim są klientami. Zapewne słyszeliście zdanie, że
zadowolony klient przyciągnie trzech następnych – a niezadowolony
zniechęci znacznie większą liczbę. Tutaj liczby te trzeba
zwielokrotnić przez liczbę czytelników. Nie zrozumcie mnie źle, krytyka nie zawsze jest uzasadniona –
ale jednak w biznesie rządzi zasada: klient nasz pan. I o ile nie
twierdzę, że „bloger nasz pan” i należy blogerów głaskać po
główkach (tym bardziej że bloger to typ wyjątkowo wybrednego klienta), o tyle taka forma
komunikacji z klientem jest absolutnie niedopuszczalna. Można
polemizować, można się spierać co do opinii (chociaż opinia ze
swojej natury jest całkowicie subiektywna) – co też mi się
zdarzyło swego czasu z przedstawicielem jednego z browarów - ale
nazywanie KLIENTA „zasranym trollem”, „głupkiem” i
„sensorycznym zerem” (i jednocześnie stwierdzenie, że jest się
kulturalnym człowiekiem), a do tego sugerowanie chęci wymuszenia
pieniędzy, to strzał we własną stopę. I to bazuką.
Ale ok, piwo mleko się wylało,
blogiery szaleją, co teraz? Jedynym sposobem na wyjście z całej
sprawy z resztkami godności jest publiczne przeproszenie klienta. Posypanie głowy rozgrzanym popiołem. I
przeproszono. Ale mam wrażenie, że przeprosiny te są tak
skonstruowane, by tak naprawdę nikogo nie przeprosić. Chociaż Kuba
przeprosiny w końcu otrzymał również prywatnie, ciekawe, czy też
takiej treści.
I owszem, opis browaru Spirifer napisany przez
Kubę był lekko złośliwy, ale złośliwość podobno świadczy o
inteligencji (chociaż idąc tym tokiem rozumowania to mam
czterocyfrowe IQ), a o inteligencji, a przynajmniej jej części
dotyczącej umiejętności komunikacji z klientem i przewidywania
skutków własnych zachowań, nie świadczy na pewno obrażanie
klienta. Do tego, bądź co bądź, opiniotwórczego. I to jeszcze w
dobie internetu, gdzie taka wypowiedź może być skopiowana i
przekazana drogą elektroniczną do tysięcy potencjalnych klientów.
Swego czasu podobne faux pas popełnił
browar Ursa Maior. Z początku mający świetną komunikację,
nagrywający filmowe zajawki swoich piw oraz kreujący piwne
premiery na eventy, z czasem zaczął dopuszczać się chamskich i
aroganckich odpowiedzi w stosunku do klientów zgłaszających uwagi
do jakości wysyłanych w Polskę piw. Efekt? Wracające do browaru
beczki i butelki niesprzedanych wyrobów. Nie wiem, czy będzie tak w
przypadku browaru Spirifer, ale już teraz na fanpage'u The BeerVault można znaleźć wypowiedź właściciela piwnego sklepu, że
więcej piw od tego browaru już nie zamówi...
P.S. Na koniec cytat.
""Może się zdarzyć (dotyczy to zarówno browaru jak i sklepu czy pubu) każdemu pomyłka, błąd w sztuce (tak jak słynna warszawska wpadka AleBrowaru czy ostatnie sprzedawanie kwaśnego piwa przez niektóre z pubów). Brakuje mi profesjonalnego podejścia do problemu. W zamian jest cisza w eterze (obrażenie się na konsumentów) ewentualnie pyskówka. Jeśli prowadzi się profesjonalny biznes, aktywny marketing w mediach to nie można nie mieć czasu na przeczytanie kilku artykułów na temat komunikacji kryzysowej. Szkoda. Taka rysa na wizerunku zostaje wtedy na lata."
Kto jakiś rok temu to napisał? Człowiek z browaru Spirifer.""Może się zdarzyć (dotyczy to zarówno browaru jak i sklepu czy pubu) każdemu pomyłka, błąd w sztuce (tak jak słynna warszawska wpadka AleBrowaru czy ostatnie sprzedawanie kwaśnego piwa przez niektóre z pubów). Brakuje mi profesjonalnego podejścia do problemu. W zamian jest cisza w eterze (obrażenie się na konsumentów) ewentualnie pyskówka. Jeśli prowadzi się profesjonalny biznes, aktywny marketing w mediach to nie można nie mieć czasu na przeczytanie kilku artykułów na temat komunikacji kryzysowej. Szkoda. Taka rysa na wizerunku zostaje wtedy na lata."
EDIT:
Na fanpage'u browaru pojawiły się przeprosiny o następującej treści.
Od razu lepiej.
Może i lepiej, co jednak nie zmienia faktu, że dziś kupiłem ostatnie piwo z browaru Spirifer. Żałuję tylko, że nie przeczytałem o tym ubolewania godnym wydarzeniu wcześniej (na notkę natrafiłem szukając recenzji ich wyrobów). Tego typu chamstwo trzeba zdecydowanie tępić.
OdpowiedzUsuń