
W stałej ofercie browaru poza pszenicą są także MajEr jasnt i ciemny, a także piwa sezonowego w różnych stylach. W tym momencie jest to rauchbier, wcześniej był to ESB, którego butelkę wygrałem w konkursie na fanpage'u browaru. Ha. Oprócz dwóch powyższych sezonowców i stoutu owsianego (także sezonowca) opiszę także pszenicę, której nie piłem od roku – ciekawe, czy smakuje tak, jak ją zapamiętałem.

MajEr, Extra Special Bitter
Jak wspomniałem kiedyś na tym blogu, nie jestem fanem brytyjskich bitterów, wolę inne style. Muszę jednak przyznać, że majerowy ESB jest smaczny. Mocno orzeźwiający, z wyraźnie wyczuwalną pomarańczową nutą. Goryczka nieprzesadnie intensywna, z gatunku tych ziołowych. Ponadto kwiatowość i górnofermentacyjne owoce. Słodowość raczej niska.
Krótko – dobry, solidny i pijalny bitter, jeden z lepszych polskich piw w tym stylu, jakie było mi dane pić (to było błyskawiczne, prawda?).
Moja ocena: 7,5/10

MajEr, Oatmeal Stout
Kiedyś piłem już owsiany stout z tego browaru. Zanotowałem wówczas wrażenia z jego degustacji; i patrząc w swoje notatki mam wrażenie, że teraz piwo opisałbym tak samo – poza etykietą, która się zmieniła. Teraz jest okolicznościowa, świąteczna, no i napisano na niej „ciemne”, zamiast oatmeal stout – czy to pomyłka, czy celowa konwencja? Nie wiem, ale bezczelnie podejrzałem notatki w zeszycie ze wskazówkami dla obsługi lokalu i było tam napisane, że "teraz na stoucie napisane jest ciemne" czy jakoś tak.
Tak czy siak – czas na smak. Na pierwszy plan wysuwa się silna jak na styl goryczka, acz nie taka, by przykryć inne smaki. Czuć przede wszystkim kawę oraz gorzką czekoladę, no i „paloność”. W ustach sprawia wrażenie pewnej aksamitności. Jest bardzo smaczne, ale mogłoby być jeszcze nieco bardziej treściwe. Majer Oatmeal Stout jest mocno wytrawny i jednocześnie „pijalny”. Nie jest to piwo krzyczące „jesteś zwycięzcą” i pozostawiające nas w błogiej euforii, ale takie, jakie mógłbym sączyć przez cały wieczór jedno za drugim.
Moja ocena: 8/10

MajEr, Pszeniczne
Pszeniczne z MajEra było pierwszym piwem tego browaru, z którym miałem do czynienia, a jednocześnie tym, które zapadło mi w pamięć jako najlepsze; niemniej nie piłem go już ponad rok, jak napomknąłem we wstępie. Jednocześnie jest to piwo, które zdobyło wiele nagród – i zasłużenie! Był okres, w którym mogłem szczerze przyznać, że jest to najlepszy hefe-weizen, jakiego dane mi było spróbować. Czy to piwo przetrwało próbę czasu i jest takie, jak we wspomnieniach?
No i tak. To jest właśnie taki hefe-weizen, jak lubię. Banany, banany, trochę chlebowości i banany. Goździka jakby mniej, kwaskowatości akurat na tyle, by wspomóc orzeźwienie. Popijam łyk za łykiem i nagle okazało się, że piwo złośliwie się skończyło... A potem tym piwem nawet się przyjemnie odbija. Krótko: dobry hefe-weizen dla miłośników tych bardziej bananowych.
Moja ocena: 7/10

MajEr, Rauchbier
Bardzo lubię piwa wędzone. To, co dla jednych smakuje jak woda spod kiełbasy, dla innych jest genialnym, smacznym piwem. Ja oczywiście należę do tych drugich – piwo smakuje, jakby ktoś do niego nawrzucał kabanosów, wędzonego sera i wpuścił do butelki dym z ogniska? W to mi graj! Można też powiedzieć, że wzorem „hopheadów”, czyli osób lubujących się w piwach ekstremalnie gorzkich, w przypadku piw wędzonych jestem „rauchheadem” (ha, właśnie wymyśliłem nowe słowo!). I dlatego też wędzony Majer trochę mnie rozczarował – wędzonka jest, ale na poziomie akceptowalnym dla przeciętnego piwosza, a nie zboczonego wędzoluba. Goryczka jest akuratna, wszystko jest z tym piwem w porządku, ale jak dla mnie jest zdecydowanie za grzeczne! Mam świadomość, że ono ma trafić gusta klienteli tego browaru restauracyjnego, a nie marudnego piwnego blogera, ale kurczę, trochę mi tej wędzonki tutaj brakuje. Czyli: smaczne, poprawne, ale bez szału. Jakkolwiek to zabrzmi, jest to chyba najsłabsze piwo z MajEra, jakie piłem. By jest TYLKO smaczne. A ja jestem marudą.
Moja ocena: 6,5/10
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz