czwartek, 23 stycznia 2014

Dwie nowości z Pracowni Piwnych rozmaitości

     Pracownia Piwa, jeden z moich ulubionych nowofalowych browarów, wypuścił na rynek w ostatnią sobotę dwa piwa. Smoked Cracow, czyli piwo w stylu grodziskie (o piwach grodziskich pisałem więcej tutaj) oraz Hoppy New Year, czyli piwo w stylu IPA chmielone „amerykańcami”. Jest to o tyle ciekawe, że browar zarzekał się, iż nigdy tego stylu nie uwarzy... Miałem okazję pić oba piwa w dzień premiery, jednak inaczej wygląda próbowanie piwa w gęstym od ludzi, głośnym pubie, a inaczej w domowym zaciszu. Przed Państwem ocena tych dwóch piw, sporządzona w cichym, ciepłym mieszkaniu, z dala od piwiarnianego zgiełku...


Smoked Cracow

     Nie ukrywam, że na to piwo cieszyłem się bardziej. Piw w stylu AIPA u nas pełno jak żuli w katowickim dworcu, a grodziskiego, które mogłoby być polskim skarbem piwnym, ze świecą szukać. Dość powiedzieć, że piłem więcej różnych zagranicznych, aniżeli polskich piw w tym stylu (nie licząc piw domowych)... Jak więc smakuje Smoked Cracow? Jest tu wszystko, czego szukam w piwie grodziskim. Lekka wędzonka (aczkolwiek ja jestem fanem nieco większej), nieprzesadnie mocna goryczka (czytałem opinie, że jest za mocna, ale ja się z tym nie zgadzam), lekkość przechodząca w wodnistość – ale przy tak niskim ekstrakcie nie może to dziwić; oraz, przede wszystkim, wysokie właściwości orzeźwiające. Jaka szkoda, że nie piję tego piwa w lecie! Chciałbym, żeby piwa tego typu były dostępne w każdym pubie. Zamiast radlerów, shandy i tym podobnych wynalazków. Też lekkie, też orzeźwiające, a o ile smaczniejsze!

     Czy Smoked Cracow jest lepsze niż pintowe A'la Grodziskie? Nie wiem. Dawno nie piłem grodzisza z Pinty, więc nie mam porównania. Niemniej z przyjemnością w lecie będę te piwa ze sobą konfrontował – o tyle przyjemniej, że niska zawartość alkoholu pozwala ich wypić całkiem sporo...

Moja ocena: 7,5/10


Hoppy New Year

     Piwo w tym stylu miało nigdy nie być uwarzone w Pracowni Piwa, teraz z kolei jest informacja, że będzie warzone tylko raz do roku. Szkoda to czy nie szkoda? Ano trochę szkoda. Dobra, jest to kolejna AIPA, mogłoby się wydawać, że powoli następuje przesyt piwami w tym stylu, ale... Hoppy New Year jest smaczne. Nawet bardzo. Pite w knajpie nie zrobiło na mnie wrażenia; teraz, w domowych pieleszach dochodzę do zgoła odmiennych wniosków. Aromat jest zniewalający. Intensywny, cytrusowy bardziej niż żywiczny, mógłbym to piwo wąchać i wąchać. No dobra, nie mógłbym, bo z każdym kolejnym „niuchem” mam coraz silniejszą chęć napicia się i... No tak. Mimo sporej mocy (ponad 7%) alkoholu nie czuję. Czuję przede wszystkim mocną, dominującą goryczkę, która jednak jest bardzo przyjemna; można się jedynie przyczepić, że troszkę zalegająca. Cytrusowość i kwiatowość przyjemnie z nią współgrają. Słodowość nie kontruje jej w pełni, ale piwo i tak jest bardzo smaczne. Nie rewelacyjne, nie rewolucyjne. Po prostu takie, po które z chęcią sięgnę kolejny raz.  

Moja ocena: 8/10


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz