Uff... Piwosze nie mają co narzekać na nudę. Co i rusz na rynku pojawiają się nowe piwa; nie liczyłem tego, ale strzelam, że w tym roku premierę miało kilkadziesiąt różnych piw. Trudno spróbować wszystkich, tym bardziej, że z dostępnością wielu z nich (Haust, Artezan, Pracownia Piwa) jest kiepsko; jednocześnie moja szafa pełna jest piw, które chcę zdegustować, a zwyczajnie nie mam kiedy. Jednocześnie gdybym do każdej degustacji pisał osobny wpis, to praktycznie codziennie wrzucałbym tutaj podobne w formie i treści wpisy, co na dłuższą metę byłoby nudne. Czasem (albo i często) pojawiać się więc będą posty takie, jak ten - gdzie opisywać będę jednocześnie kilka nowości. Dzisiaj na tapetę biorę tę trójkę:
AleBrowar, Saint No More
Z tym piwem była mała heca. Niektórzy internetowi piwosze się oburzyli, że oto dostają piwo świąteczne, ale jakby ze świętami bez związku. No bo jak to, christmas ale bez przypraw? Bez posmaku piernika czy co tam się podaje na święta? W moich stronach na święta tradycyjnie podawało się moczkę, czyli zupę z rybich głów z bakaliami. Na słodko. No to jak, kto się odważy i uwarzy piwo z rybich głów? Chociaż prawa jest taka, że dzisiaj nikt do moczki łbów karpi już chyba nie używa... Tak czy siak – rok temu Saint No More podobno nie cieszył się szczególnie dużym wzięciem. OK, sam byłem lekko zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że w tym roku Saint No More będzie kolejną AIPAą. Bo w sumie piw typu AIPA mamy już sporo i wydaje się, że nic ciekawego już w tej kategorii uwarzyć nie można. Jednak przykład chociażby Grand Prix z Ciechana pokazał, że „smakowy” wyścig zbrojeń jeszcze się nie skończył... A jak w nim wypada Saint No More?
Zawsze mam z takimi piwami problem. Bo... To wszystko już było. Piwo jest jak najbardziej smaczne. Jest tutaj mocna goryczka, trochę zalegająca, niekoniecznie skontrowana słodowością. Saint No More sprawia wrażenie dosyć lekkiego, pomimo stosunkowo wysokiego ekstraktu. Aromat – wiadomo. Cytrusy, żywica. Ładny. Mimo wypicia hektolitrów przeróżnych piw chmielonych „amerykańcami” dalej mogę każdą dobrze nachmieloną AIPA'ę wąchać godzinami. Minusem tego piwa jest jednowymiarowość. Jakbym gryzł chmielową szyszkę. Smaczną, aromatyczną, ale jednak po jakimś czasie staje się to nużące.
Moja ocena: 7/10
Bojan, Toporek
Kolejny lager z nowego-starego browaru Bojanowo. Nie jest to jednak taki zwykły lager: przyprawiono go chmielem cascade, czyli modnym chmielem amerykańskim, bardziej kojarzonym u nas z małymi browarami i ich ipami-sripami, niż lagerami z bądź co bądź większych browarów.
I nie wiem, czy warto oceniać to piwo. Ponoć w Bojanie są problemy z kapslami; zdarza się, że bywają niedociśnięte. I taki pech trafił się chyba także mi. Piwo smakuje, jakby ktoś je otworzył i następnie na całą noc zostawił w lodówce. Utlenione, lekko ścierkowato-kartonowate. Aromat nijaki, trochę słodki, trochę ostry, nawet zdaje się wyczuwam tu metal, chociaż test skórny tego nie potwierdza. W smaku bida z nędzą. Woda, trochę słodowości, prawie brak gazu. Albo cała partia jest skopana, albo mój egzemplarz faktycznie jest trefny. Wypite, ale bez przyjemności.
Moja ocena: 3/10
Lwówek, Porter 18
I kolejna w tym zestawieniu nowość ze stajni Browarów Regionalnych Jakubiak. Chociaż to taka nie do końca nowość: jak internetowa wieść gminna niesie, receptura jest ta sama, co przy ciechanowskim Porterze 18. Nie wiem, dawno nie piłem portera z Ciechana, więc ciężko mi porównywać. Na pewno mogę jednak porównać aromat tego porteru ze swoimi oczekiwaniami i niestety Lwówek tego porównania nie wytrzymuje. Zapach jest niby przyjemny: palona kawa z orzechami, ale aromat jest tak słaby, że pomoczyłem sobie nos próbując wyczuć coś więcej. I nie wyczułem. Smak również jest „taki se”. Mocno kawowy, palony, trochę orzechów, ale całość zionie pustką. Ten porter sprawia wrażenie wodnistego! Oczywiście nie oczekuję od niego treściwości jak w Imperatorze Bałtyckim, ale miałem nadzieję na coś więcej. Lwówek Porter jest także delikatnie kwaskowaty, a alkohol jest wyczuwalny bardzo słabo, ale jednak.
To nie tak, że piwo nie jest smaczne. Jest. Nie ma jakichś szczególnych wad czy niedoróbek. Ale na rynku jest sporo lepszych porterów.
Za to podoba mi się, że na etykiecie wymieniono nazwisko piwowara.
Moja ocena: 6/10
Całe szczęście, że u mnie w rodzinie się nie robi moczki ino makówki. Parę razy jadłem moczkę i wyjątkowo mi nie podeszło. A Saint No More piłem ostatnio w Białej Małpie i bardzo jestem na tak.
OdpowiedzUsuńW sumie u mnie też makówki królują, i bardzo dobrze, bo je uwielbiam.
UsuńI taka ciekawostka - w wielu domach moczkę robi się na... Ciemnym piwie :) Może na taką byś się skusił?
Orzechowy, wodnisty porter...rany co za opinia. Bzdura na bzdurze. Miałam okazję skosztować to piwo i moje osobiste zdanie o nim jest nieco bardziej pozytywne.
OdpowiedzUsuńRecenzja pod względem merytorycznym na poziomie szkoły podstawowej. Zalatuje z lekka kolejną samozwańczą piwną alfą i omegą.
Nie wiem, ja tam w szkole podstawowej piwa nie piłem.
Usuń