niedziela, 29 września 2013

Pyszne Pyszne czy niepyszne?

     Jest taka śmieszna tendencja nazywania piw przymiotnikami mającymi rzekomo opisywać ich (w domyśle wspaniałe) cechy, np: Wyborne, Zacne, Świeże, Pyszne. I właśnie o Pysznym z Browaru Zamkowego w Raciborzu będzie ten wpis. Właściwie to na etykiecie producent nie podaje, że uwarzono to piwo w Raciborzu – mamy tylko informację, że „wyprodukowano w UE dla Zofmar Bis” z Łodzi. To skąd wiadomo, że piwo jest z Raciborza? Śledztwo internetowe? Wypytywanie hurtowników? Człowiek z wewnątrz browaru, który zdradził sekret?


     Nie. Butelka zwieńczona jest firmowym kapslem browaru w Raciborzu. I z konspiracji nici... Dlaczego więc nie napisano na etykiecie, kto piwo uwarzył? Ale skoro Racibórz, to przed otwarciem mogę zgadywać, że piwo będzie metaliczne, z homeopatyczną goryczką i słodowością wpadającą w słodkość. Jasne, nie każe piwo z raciborskiego Browaru Zamkowego (taka dygresja – strasznie dużo mamy w Polsce tych Browarów Zamkowych, pomylić się można) tak właśnie smakuje, ale jednak stówę bym na to postawił bez wahania.

     I co? I wygrałbym zakład. W zapachu mamy słód, słód, metal, słód. Jak już kiedyś wspomniałem – metal to ja lubię w głośnikach, a nie w piwie. Wprawdzie metaliczność nie jest tak ostra, jak w opisywanym tutaj niedawno Darłowiaku, może nie sprawia wrażenia, jakby w brzeczce wykąpał się Robocop, a zamiast chmielu użyto zmielonych gwoździ, ale jednak metaliczność jest odczuwalna. Natomiast wspomniana słodowość… Właściwie to jest bardziej słodkość. I takie też jest to piwo w smaku. Pamiętam, że jako dziecko lubiłem wypić sobie wodę z cukrem – więc mogę powiedzieć, że Pyszne przypomina mi smaki dzieciństwa. Goryczki jest jak na lekarstwo (za to w zapachu Pyszne trochę lekarstwem zalatuje), dominuje słodycz jak z piwa miodowego. Pewnie znajdą się amatorzy takiej słodkości; ja jednak lubię, jak piwo – w dodatku tak obficie okraszone chmielowymi szyszkami na etykiecie (jakie to pretensjonalne…) – ma goryczkę większą, niż przesłodzona herbata.

     I jeszcze ta nazwa… Śmieszne. Zgodnie z trendem, jeśli chce się być uczciwym wobec klienta, piwo powinno się raczej nazywać „słodogwóźdź” albo „cukrostal”. Dalej – niektóre piwa mogłyby mieć nazwę „bezsmakowe”, „szmatowykręt” albo „waliszczoch”, ale chyba by się nie przyjęło… Ale poważnie: chyba marketingowców stać na coś więcej, niż kolejne piwo o nic nie mówiącej, a za to pretensjonalnej nazwie? 

Moja ocena: 4,5/10

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz