
Samo „biere de garde” oznacza dosłownie „piwo przetrzymywane”, co wzięło się stąd, że warzono to piwo we Francji na wiosnę i „przetrzymywano” (leżakowano) je w oczekiwaniu na cieplejsze miesiące. Nie ukrywam, że nie spotkałem się wcześniej z żadnym przedstawicielem tego rzadko u nas występującego gatunku, więc nie mam pojęcia, czy piwo to jest poprawnie uwarzonym biere de garde, ale w sumie – ważne jest, żeby smakowało, prawda?

Mam bardzo duży problem z tym piwem. Z jednej strony jest bardzo ciekawe, nietypowe dla naszego rynku i w sumie w ciągu kilku dni od premiery piłem je już trzy razy; z drugiej strony jest nie do końca w moim guście. Wolę piwa o mocnej goryczce albo nawet lekkim kwasku, słodycz jednak nie jest tym, czego w piwie szukam. Za to moja dziewczyna, jej koleżanki, a także moja matka (która jest raczej fanką amerykańskich india pale ale) były tym piwem zachwycone. Opinii mężczyn nie znam, gdyż po raz pierwszy przyszło mi to piwo degustować w towarzystwie samych kobiet :) Ce n'est pas IPA w smaku przypomina trochę Koniec Świata, też z Pinty – ale jednak Koniec Świata smakował mi bardziej.
Podsumowując – piwo jest bardzo ciekawe i zapewniam, że warto go spróbować chociażby po to, by wyrobić sobie o nim własne zdanie. Jednocześnie podejrzewam, że nie zasmakuje ono każdemu, a na pewno nie maniakom piwnej goryczki. Jednak chwała Pincie za eksploatowanie pokładów ciekawych piwnych gatunków. Ciekawe, co jeszcze wymyślą?
Moja ocena: 7,5/10
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz