
Piwo nalewałem dosyć agresywnie, a mimo to nie udało mi się uzyskać jakiejś szczególnie rozbudowanej piany; jest drobnopęcherzykowata i beżowa. Opada bardzo szybko, pozostając na piwie tylko w postaci niewielkiej obręczy. W zapachu czuć owocowe estry typowe dla piw górnej fermentacji, ponadto słodowość i aromat nadawany przez chmiel. Czuć także delikatny karmel; ogólnie piwo pachnie całkiem przyjemnie, ale niezbyt intensywnie. Kiepska piana, słaby zapach – czy chociaż smak pozwoli mi utrzymać dobre zdanie o tym piwie?

Po lekkim ogrzaniu trochę wyraźniej czuć dodatek karmelowych słodów, ale dalej goryczka gra pierwsze skrzypce. Wydaje mi się także, że mogłoby być nieco mocniej nagazowane, dzięki czemu byłoby bardziej orzeźwiające, ale i tak jest dobrze.
Rzeczą, która mi w tym piwie najbardziej przeszkadza, jest… Etykieta. Smutna, bura, nieciekawa, nie zachęcająca do sięgnięcia po to piwo. Ale to już kwestia gustu, sami możecie ocenić. Inna sprawa, że czytam właśnie, iż piwo zmienia nazwę na Jurajskie Bursztynowe i przechodzi lifting etykiety; jednocześnie ponoć zmieniło swój smak. Ale jak to? Po co zmieniać coś, co już jest dobre i utrwalone w świadomości konsumenta? A czy chociaż dobre? Oficjalny profil Browaru na Jurze twierdzi, że to tylko rebranding, a receptura pozostaje niezmienna. Czy tak jest w istocie?
Przekonam się, jak pojawi się w okolicznych sklepach.
Moja ocena: 7/10
P.S. Dziś było ogłoszenie wyników konursu ogłoszonego na profilu Browaru Na Jurze. Niestety nie wygrałem. O, losie!
I tak najlepszy jest Harnaś oraz Kasztelan. A w pubach to tylko Warka :) Black Tiger :)
OdpowiedzUsuń