A właściwie łasiczka (albo inna kuna) z muszką. Ale o co tu chodzi? Biało-fioletowa etykieta, mały napis ALEBROWAR czcionką jak z Wordpada i ta nazwa „Ortodox Stout”. Aha, czyli będzie typowy, klasyczny stout, można pomyśleć. Niedoczekanie Twoje (moje), piwoszu! Kiedy ekipa z AleBrowaru bierze się za jakieś piwo – i nazywa je „ortodoksyjnym” – to wiedz, że coś się dzieje. I że ortodoksyjne to ono bynajmniej nie będzie. Ale z drugiej strony nie będzie też raczej, jak to niektórzy żartobliwie określają, „śledziowo-ryżowym stoutem” (ale są na świecie chociażby stouty ostrygowe, piłem też kiedyś belgijskie piwo z grzybami; a browar Kormoran uwarzył piwo… Czosnkowe. Więc już nic mnie nie jest w stanie zdziwić). Za to Word usilnie poprawia mi słowo „stouty” na „struty”. Czy to jest sygnał, że najnowsze dzieło AleBrowaru będzie… Trujące? Cóż, zaryzykuję!
Żarty żartami, ale to piwo to poważna sprawa. Bardzo grzeczna jak na AleBrowar etykieta radzi mi nawet, w jakim szkle pić to piwo należy (do rady się zastosowałem). Po przelaniu lekkie zaskoczenie, by nie rzec konsternacja. Ortodoksyjny stout. Z amerykańskimi chmielami? Hmmm. Czyli w zapachu można wyczuć jednocześnie charakterystyczną woń cytrusów i kawy. Trochę jak mieszanka antykacowa… Nie, żartuję. Bardzo ładny aromat amerykańskich chmieli, ale jednak jest to stout, więc czuć kawę, gorzką czekoladę i orzechy. I palone słody. Inna sprawa, że aromat zbyt intensywny nie jest.
W smaku również czuć, że jeśli ten stout jest ortodoksyjny, to chodzi o stout amerykański. W smaku jeszcze silniej niż w zapachu czuć gorzką czekoladę, orzechy i chmielową goryczkę. Jest też palona kawa i słodowe ciało; nic mnie tak w stoutach nie denerwuje, jak wodnistość. A tutaj piwo jest przyjemnie treściwe (acz nie przyciężkawe). A piana? Jest świetna, jak widać na zdjęciach. Gęsta, okazała i opada niespiesznie, oblepiając ścianki naczynia.
Muszę się przyznać, że piłem to piwo już kilka razy, mimo że od premiery nie minęło wiele czasu. Użyte amerykańskie chmiele nie uczyniły z tego piwa kolejnego ultragoryczkowego paralizatora kubków smakowych (chociaż takie piwa też lubię), tylko przyjemnie połączyły się z całą gamą stoutowych smaków i aromatów. Jednocześnie z każdą kolejną wypitą butelką (nie z rzędu, w odstępie tygodnia ;) ) coraz bardziej zwracam uwagę na „stoutowość”, a nie „amerykańskość” tego piwa – to chyba kwestia ustąpienia dysonansu poznawczego, który stał się moim udziałem przy pierwszej degustacji "Ortodox Stouta".
Bardzo dobrego Ortodox Stouta, warto zaznaczyć. Jeśli ktoś lubi stouty – pozycja obowiązkowa!
Moja ocena: 8/10
Przy okazji pochwalę się nieco. Moją pierwszą recenzję z tego blogu zamieszoczono na stronie The Poland Times - portalu dla amerykańskiej Polonii. W ciągu dwóch dni recenzja została przeczytana przez ponad tysiąc osób, stając się jednocześnie jednym z najchętniej czytanych artykułów na całej stronie :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz