Pierwsza sprawa – rodzaj opakowania.
Zamknięta kapslem szklana butelka czy krachla, czyli butelka z
zamknięciem patentowym? A może z korkiem jak szampan? Albo puszka,
butelka typu PET? Prawda jest taka, że dla wrażeń smakowych nie ma
to znaczenia. Wbrew obiegowej opinii piwo z puszki nie smakuje
metalicznie (albo inaczej – jeśli smakuje metalicznie, to i z
butelki smakowałoby tak samo), a trzymane w PETcie nie przesiąka
smakiem plastiku (ale to jest temat na inny wpis). Niemniej
skojarzenie jest takie, że jak piwo jest w plastikowej butelce, to
na pewno jest to piwo dla meneli – i podświadomie piwo takie tak
właśnie traktujemy! Oczywiście mogę tu napisać cały długi
elaborat, że na świecie plastikowa butelka to popularne opakowanie
dla piwa, że wiele browarów nowofalowych (choćby czeski Kocour)
pakują swoje piwa do PETów, ale i tak w głowie mamy zapisane:
PET=żul. Stąd nie przyjęła się Warka w plastikowych butelkach –
a przecież smakowała tak samo (źle), jak tak ta w szklanych. Albo
w puszkach.
Nie ukrywam, że psychologia konsumenta
i reklamy jest tematem, którym się swego czasu interesowałem. I
niestety: łatwo jest człowiekiem sterować. Jeśli damy mu do
wyboru rewelacyjny produkt w brzydkim opakowaniu lub produkt średni
w opakowaniu świetnym – prawie zawsze konsument wybierze ten
drugi; i nawet po spróbowaniu obu niejednokrotnie będzie
przeświadczony, że to właśnie ten w „lepszym” opakowaniu był
„lepszy”. Dlatego koncerny pakują grube pieniądze w badania
dotyczące wyglądu opakowania sprzedawanych przez siebie produktów (sam w takich badaniach brałem udział
– np. w związku z wprowadzaniem nowej butelki Carlsberga lat temu
chyba 6), a zmiana kroju etykiety jest przedmiotem kampanii
reklamowej. I uwierzcie mi, że KAŻDY zwraca uwagę na opakowanie –
nawet jeśli ostentacyjnie deklaruje, że tak nie jest! Jak
wspomniałem, nie chodzi tutaj tylko o wybór danego towaru – nie
jest zaskoczeniem, że jeśli mamy na półce 20 produktów, a nie
znamy żadnego, to wybierzemy ten zapakowany w sposób, który trafia
do nas najbardziej. Ale później, już w trakcie użytkowania
takiego produktu – chociażby konsumpcji piwa – opakowanie wpływa
też na naszą satysfakcję z samego produktu.
Przykład? Proszę bardzo. Słyszeliście
zapewne o browarze O'Hara's (a właściwie Carlow) – to ten, z
którym kolaborowała PINTA i wspólnie uwarzyli piwo Lublin to
Dublin. Otóż browar ten sprzedaje jedno ze swoich piw pod własną
marką, jako craft, oraz pod marką jednej z sieci handlowych (Aldi).
To jest to samo piwo (chociaż to w Aldi jest dużo tańsze). I co?
Oceny (chociażby na ratebeerze) tych dwóch piw są zupełnie różne!
Konsument ma podświadomie zakodowane, że jak craft to lepsze, jak
marketowe, to gorsze. I na tej samej zasadzie: ładne opakowanie to
lepsze piwo, brzydsze opakowanie – piwo gorsze. Oczywiście nie
twierdzę, że z tego powodu Lech będzie smakował nam bardziej niż
np. pintowa Das Ipa (w ogóle mi się nie podoba ta etykieta), jednak
przy dwóch podobnych smakowo piwach nasza podświadomość podpowie
nam, że to w fajniejszym opakowaniu jest lepsze.
Na jednym z piwnych portali,
www.browar.biz, jest możliwość
oceniania piwa przez użytkowników. Jedną ze składowych ocen jest
opakowanie – co wzbudza wśród użytkowników sporo kontrowersji,
i to mimo że waga tej oceny wynosi tylko 1/20. Bo przecież liczy
się piwo, bo przecież opakowania się nie pije. A i owszem, pije
się! Nie w sensie dosłownym, ale właśnie takim, że nasz mózg
działa tak, że piwo w ładniejszym opakowaniu smakuje nam bardziej.
A w brzydszym mniej.
I dlatego wygląd ma znaczenie.
P.S. Jako konsument lubię być
rozpieszczany. Lubię, gdy na opakowaniu jest jakaś inteligentna i
zabawna dykteryjka marketingowa (żadnych tysiącletnich tradycji i
tym podobnych bzdur). Lubię, gdy skład jest pełen, a nie tylko
magiczne „zawiera słód jęczmienny”. I pisząc pełen mam na
myśli także użyte chmiele, słody itd. Już nawet nie wspominam o
takich oczywistościach, jak miejsce uwarzenia piwa czy ekstrakt
początkowy. Lubię, gdy podaje się sugestie foodpairingu, szkła,
zalecanej temperatury – i jeszcze np. IBU... Mam wtedy poczucie, że
obcuję z lepszym produktem, produktem premium. A kiedy mam takie
wrażenie, to i umysł podpowiada zmysłom, że to, co właśnie
piję, jest dobre. Być może lepsze, niż w rzeczywistości...
P.P.S. na zdjęciu etykieta piwa z mojego ultramikrobrowaru piwnicznego. Kupilibyście?
Zdecydowanie bym kupił! :) Świnia jest genialna! Dzika IPA? Znaczy brety? Pozdrowienia z Zabrza
OdpowiedzUsuńDzięki, pozdrawiam z Katowic, a właściwie w tym momencie z Gliwic, gdzie rzuciły mnie pracownicze losy :)
Usuń