Jeśli nie spotkaliście się wcześniej z browarem z Grybowa, to nic dziwnego – jest to jeden z niewielu (o ile nie jedyny) polski nie-restauracyjny browar, którego piwa można kupić właściwie tylko wokół komina (zakładając, że zasięg tego komina kończy się w Krakowie) oraz czasami w pojedynczych sklepach w innych częściach kraju. I nic w tym dziwnego – browar zasnął na stacji, gdy odjeżdżał pociąg z napisem „piwna rewolucja”, wciąż trzepiąc te same (notabene nie takie złe) budżetowe jasne lagery. Stąd informacja o uwarzeniu tam piwa typu AIPA była jak uderzenie szpadlem w potylicę – już prędzej bym uwierzył, że takiego kroku podjęły się browary w Tychach albo w Żywcu... To trochę tak, jakby Ferrari postanowiło wyprodukować małe autko miejskie. Albo odwrotnie: jakby nowa wersja Fiata 500 miała być luksusową limuzyną...
Ale najbardziej irytujące w tym piwie
jest niemalże zerowe wysycenie i brak piany. Mimo nalewania tego
piwa agresywnie jak moja jazda w terenie niezabudowanym udało się jedynie osiągnąć widoczną
na zdjęciu cienką obręcz (właściwie to po kilkunastu sekundach od zrobienia zdjęcia została z niej 1/3); niemniej gwoli sprawiedliwości muszę
przyznać, że zostaje ona do końca konsumpcji. Ale fakt, że piwo
jest niemalże pozbawione gazu, odziera je z resztek szans na stanie
się orzeźwiającym i przynoszącą ulgę w tak dusznym dniu, jak
dziś... A szkoda, bo miałem nadzieję, że skoro Kormoran, browary
z grupy BRJ, Fortuna czy nawet Witnica mogły załapać się (nawet
jeśli spóźnione) na pociąg pospieszny ku piwnemu hipsterstwu, to i
poczciwy Grybów da radę. Na razie jednak po torze tym Grybów goni drezyną,
i to taką utaplaną w maśle...
Moja ocena: 4,5/10
P.S. Dlaczego nie niżej? Jest to chyba
najsłabsza polska AIPA jaką piłem to tej pory, Jednocześnie, mimo
swoich wad, nie jest odrzucająca – da się ją wypić bez większej
szkody psychicznej i fizycznej, ale nie mam ochoty sięgać po
kolejną butelkę Wujka Sama.
Nie sądziłem, że można tak ciekawie i zabawnie opisać degustację. Brawo! :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję :)
UsuńWypiłem kilka butelek- i jeśli pije się po Ataku czy Jacku-to jest tragedia. Ale jeśli pije się w okolicy koncerniaków-jest świetnie:) Niestety nie za tą cenę. Przykre ale za tą cenę ja więcej nie kupie. Za to wypuścili piko Szwejkowe-i to daje radę -takie czeskie piwko-ma jedną wadę-6alko. Ale jest przyjemna goryczka i niezbyt wysoka cena.
OdpowiedzUsuńjaviki
Tak samo właśnie myślałem wczoraj, pisząc wrażenia z degustacji - że z jednej strony jest to po prostu kiepska AIPA, a z drugiej strony, gdybym miał do wyboru Wujka Sama i np. jasną Warkę, to na Warkę bym nawet nie spojrzał.
UsuńA Szwejkowego nie miałem jeszcze okazji się napić :)
Nie tylko wokół komina - w Almie w Częstochowie jest sporo Grybowa.
OdpowiedzUsuńO, to że w Almie, to jestem troszkę zaskoczony, niemniej widywałem też Grybów w sklepach "specjalistycznych" czy lepiej zaopatrzonych sklepach monopolowych. Niemniej bardziej chodziło mi właśnie o to, że w przeciwieństwie do takiego Ciechana, którego można kupić w Żabce czy Głubczyc, które warzą piwa dla marketów, warzą oni głównie na rynek lokalny.
Usuń