Do Czech mam blisko, więc jeżdżę tam dosyć często. Zwykle nie samochodem (bo kto by chciał być kierowcą na piwnej wycieczce...), stąd i zapasy mizerne, ale od czasu do czasu ktoś się poświęci - i dzięki takiemu bohaterowi można potem przez długi czas raczyć się czeskimi piwami. Oto kolejna trójka "Czechów" na moim blogu.
Master Tmavy
Czarne piwo na czarnym tle. Master to nie do końca craft, właściewie to w ogóle nie jest craft (używam tego słowa w potocznym sensie, nie ciągnijcie mnie za język). Kupiony w czeskim Tesco mocny ciemny lager. Cenowo – premium. Smakowo – też nieźle. Master jest mocno karmelowy, palony, słodkawy. Całkiem przyjemnie rozgrzewa w chłodny, jesienny czy zimowy wieczór (ciężko powiedzieć, jaka to właściwie jest teraz pora roku), chociaż alkohol nie wybija się na pierwszy plan (ale jednak jest wyczuwalny w smaku). Butelka ma dosyć nietopową pojemność – 0,355 l. Oleiste, trochę zapychające. Całkiem uczciwy „ciemniak”, ale raczej nic więcej.
A, i piwo ma „Tejemną chuć”, cokolwiek by to nie było.
Moja ocena: 6/10
Ach, chyba nie ma drugiego tak znanego w Polsce czeskiego browaru rzemieślniczego. Oprócz Kubika kupiłem takżce Catfisha w butelce typu PET, ale wypiłem ją jak zwierzę na posiadówie ze znajomymi, więc mogę powiedzieć jedynie, że mnie nie zachwycił. W przeciwieństwie do Kubika! A aromat niekoniecznie to zapowiadał. W przeciwieństwie do popularnych u nas piw typu AIPA Kubik nie posiada tak silnego aromatu cytrusów – zapach idzie raczej w kierunku mango i melona, który upadł na sosnowe igliwie. Czuć także karmel. Ogólnie – całkiem ładny zapach, ale niezbyt intensywny (albo ja mam jakiś problem z nosem ostatnio) i nie zapowiadający tego, co nas czeka w smaku. A tutaj mamy to, co w AIPAch kochamy najbardziej – mocną podbudowę słodową kontrowaną intensywną, ale bardzo przyjemną cytrusowo-ziołową goryczką (aczkolwiek ponownie o nieco innym charakterze, niż ten prezentowany przez najpopularniejsze polskie AIPA'y; szkoda, że nie napisano, jakie chmiele zostały użyte przy warzeniu tego piwa). Krótką, wyrafinowaną i krzyczącą "weź kolejny łyk! Weź kolejny łyk!". I tak miast delektować się piwem, wypiłem je w kilka minut.
Piwo pozostawiło jednak pewien niedosyt i rozczarowanie. Niedosyt i rozczarowanie, że kupiłem tylko jedną butelkę...
Moja ocena: 8/10
Browar warzący to piwo odpowiedzialny jest także za dosyć popularnego u nas (wiem, bez przesady) Opata. Chyba. Mamy tu do czynienia z ciemnym piwem marcowym. Pierwsze, co uderza w zapachu, to niestety metaliczność, jednak zaraz za nią skrywa się aromat palonych słodów i kawy. W smaku na szczęście rzeczona metaliczność jest skryta, najmocniej czuć typowe dla ciemnych lagerów zza naszej południowej granicy posmaki. Tutaj jednak podbudowa słodowa jest dosyć silna, jednak nie na tyle, by przykryć również obecny smak lekkiej kawy. Sprawia też wrażenie dosyć treściwego, pełnego. Całkiem smaczne piwo, bez fajerwerków, ale wypite z przyjemnością.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz