Nie oszukujmy się. Piwo to tylko napój. Nie jest nam
niezbędne do życia (chociaż o ile przyjemniej żyje się z piwem, niż bez
niego!), a wydanie kilkudziesięciu złotych (a czasem nawet więcej) na małą butelkę jakiegoś dziwnego trunku może jawić
się jako wariactwo. I nie chodzi tu o to, że taniej można się zalkoholizować
Sternem Strongiem, bo – skoro czytasz ten tekst – najprawdopodobniej oczekujesz
od piwa trochę więcej, niż szybkiego i w miarę bezbolesnego sponiewierania. Ale kupowanie w ciemno
butelki piwa za 75 zł faktycznie może zaboleć nasz portfel (zakładając, że nie
jesteś arabskim szejkiem i śpisz na pieniądzach – ale jak jesteś arabskim szejkiem to
nie pijesz alkoholu, więc też bez sensu). Tym bardziej gdyby miało się okazać,
że piwo nie jest warte swojej ceny…
To, co napiszę teraz, dla wielu może być oczywiste – ale tak oczywiste, że czasem aż trudno na to wpaść. Otóż… Wystarczy się zrzucić. Prosta sprawa. Jak za szczeniaka zrzucało się na jabola, tak teraz można zrzucić się na sweet sour russian imperial barrel aged grodzisza robionego w kadzi złożonej z zardzewiałych tankowców na dnie Rowu Mariańskiego. Zbierasz dwójkę czy trójkę bardziej piwnie zakręconych znajomych, zrzucacie się po kilkadziesiąt złotych, kupujecie za to ciekawsze piwa, zakładacie cylindry, odpalacie cygara i nalewacie sobie próbki degustacyjne. Bo wiadomo, piwa za cenę trzydaniowego obiadu w dobrej knajpie się nie pije, a degustuje ;) Oczywiście głośno cmokając i zachwycając się złożonym smakiem i aromatem – albo wręcz przeciwnie, narzekając, że piwo wali skarpetkami syberyjskiego drwala albo że jest nudne, przeciętne, płaskie i smaczne to by ono było za 5 zł, a nie 50.
Kolejnym, wyższym levelem takiego snobistycznego piwnego spotkania jest ustalenie, że każdy przygotowuje krótką opowieść o piwie czy browarze, który uwarzył degustowane piwo. Wprawdzie wiedza o tym, że piwowar przed przystąpieniem do zacierania zjadł na śniadanie fasolkę z wątróbką w żaden sposób nie wpłynie na Wasze życie, jednak czasem z uwarzeniem danego piwa wiąże się jakaś anegdotka, ciekawa informacja, nietypowa technika czy dodatki; no i zawsze lepiej wiedzieć więcej, niż mniej. Można też wysłuchać opowieści o historii danego stylu i zabłysnąć kiedyś na rodzinnej imprezie informacją, że stout kiedyś był piwem jasnym albo IPA była mocno chmielona, by nie psując się dotrzeć do Indii (i udawać, że nie widzi się porozumiewawczych spojrzeń i obojętnych wzruszeń ramionami współbiesiadników czekających, aż w końcu skończysz gadać).
Poziomem najwyższym, uskutecznianym od niedawna w
Katowicach, jest taka degustacja organizowana nie oddolnie przez grupę znajomych
tylko dla siebie, ale połączona z prelekcją sędziego piwnego, który dzieli się
swoją wiedzą ze słuchaczami. W katowickim Browariacie panele takie organizowane
są cyklicznie; w trakcie jednego słuchacze mają możliwość spróbowania 6-10
różnych piw pogrupowanych według konkretnego kryterium. I tak były panele
degustacyjne saisonów, stoutów, barley wine’ów, piw angielskich, w najbliższym
czasie szykują się też kolejne. I tak za mniej niż 40 zł mamy okazję spróbować
wielu ciekawych piw, w dodatku nie kupowanych w ciemno, ale dobranych przez
osobę, która miała okazję już je przetestować.
A na zdjęciu ja (nie regulujcie monitorów, ja naprawdę tak wyglądam) w trakcie panelu degustacyjnego z saisonami. Obok zdjęcia z innych paneli degustacyjnych - tutaj z udziałem najmocniejszego piwa świata o zawartości alkoholu - bagatela - 67,5%.
A na zdjęciu ja (nie regulujcie monitorów, ja naprawdę tak wyglądam) w trakcie panelu degustacyjnego z saisonami. Obok zdjęcia z innych paneli degustacyjnych - tutaj z udziałem najmocniejszego piwa świata o zawartości alkoholu - bagatela - 67,5%.
No, co do arabskich szejków, to barwne opisy orgii organizowanych przez członków królewskiej rodziny saudyjskiej, na których jest obowiązkowy zestaw wszelkich możliwych zboczeń oraz dragów, zadają kłam stereotypowi. Co do paneli degustacyjnych, to mam problem związany z rozmiarem próbek. Pomijając piwa mocno wadliwe, ciężko ocenić produkt na postawie 100ml próbki, szczególnie pod względem pijalności. Tym trudniej im lżejsze piwo się degustuje.
OdpowiedzUsuńCholera, w następnym życiu chcę się urodzić arabskim szejkiem.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o rozmiar próbek - Snake Venom mieliśmy na głowę ledwie 20 cl... Ale wystarczyło :) Pewnie, że 100 ml próbka to często za mało - ale z drugiej strony lepsze to, niż takiego piwa nigdy nie spróbować...
Nie no, jak piwo jest takie ciężkie, to wiadomo że mniejsza porcja starczy.
UsuńA pisząc wszelkie możliwe zboczenia miałem na myśli też te najbardziej drastyczne, u Saudów spora część rodziny zasługuje na pokazowe nabicie na pal.