czwartek, 8 października 2015

Silesia Beer Fest - relacja

     Emocje opadły, kace minęły, siły wypłukane intensywnym weekendem wróciły, więc można spisać wrażenia z pierwszej edycji Silesia Beer Fest. Wprawdzie miałem w planach przygotować również relację filmową, jednak liczba ludzi, z  którymi chciałem pogadać oraz piw, których chciałem spróbować, skutecznie uniemożliwiły mi nagranie wystarczającej ilości materiału - stąd na dniach przedstawię tylko ultraszybkie ogrywki z wnętrza katowickiej Fabryki Porcelany, które będzie można można obejrzeć tutaj. Sama Fabryka to miejsce tyleż piękne, co nieznane nawet wielu mieszkańcom Katowic; za to bardzo dla Górnego Śląska typowe. Piękny, stary budynek, który z biegiem lat zmienił swoje przeznaczenie - z miejsca pracy tysięcy ludzi w miejsce chlania tysięcy innych nowych inicjatyw kulturalnych, wystaw i targów.



     W pierwszym momencie trochę się przeraziłem - po wejściu na teren festiwalu zastała mnie za głośna muzyka w dyskotekowym stylu (na szczęście potem została przyciszona - albo po prostu wraz z kolejnymi piwami coraz mniej zwracałem uwagę na głośne umcy-umcy), garstka ludzi i dwa namioty na krzyż. Na szczęście okazało się, że to był jedynie początek strefy gastronomicznej - umieszczonej na dziedzińcu fabryki - a właściwa część festiwalu mieściła się w jednej z hal (a właściwie w trzech, połączonych ze sobą). Jeszcze trochę o samym budynku - jakkolwiek klimatyczny, mała liczba toalet (5 "wewnętrznych" plus kilka Toi-Toiów) to chyba największy minus festiwalu. Na szczęście nie taki, by zepsuć dobrą zabawę - ani razu nie czekałem w kolejce więcej, niż kilka minut, czyli tyle, ile czasem czeka się w niektórych multitapach.

     Właśnie, multitapy. Stosunkowo dużo wystawiało się ich na festiwalu. Browariat, Biała Małpa, Dobry Zbeer, Kontynuacja, C4, Absurdalna (chociaż te dwa ostatnie nie pod knajpianą banderolą)... Ta ostatnia za to, poza laniem piw z beczek, wyszła także z ciekawą inicjatywą, przywodzącą trochę na myśl Festiwal Birofilia - lali piwa-po-których-mózg-wycieka-uszami, za to w cenach przyswajalnych. I tak mogliśmy spróbować importowanych piw, które nieraz kosztują nawet ponad 100 zł za butelkę, za 5-15 zł. Oczywiście za 100 ml. Kontynuacja za to postanowiła wyróżnić się randalem, czyli magicznym urządzeniem, do którego dodaje się różne składniki (np. owoce), a następnie przepuszcza się przez nie piwo, które na końcu dostaje klient. Muszę przyznać, że piłem piwo z tego urządzenia po raz pierwszy - ale Uśmiech Anieli z Browaru Podgórz przesączony przez pomarańcze i inne owoce smakował świetnie. Do tego stopnia, że moja koleżanka zagłosowała w plebiscycie na najlepsze piwo festiwalu właśnie na to piwo, z tym, że napisała, iż jest to Uśmiech Anieli przepuszczony przez... Agnieszkę :)


     Koledzy, Koleżanki... Bywały momenty, że zatrzęsienie piwnych blogerów na metr kwadratowy łamało wszelkie zasady BHP, savoir-vivru i praw fizyki (tutaj pozdrawiam: Alechanted, Piwne Podróże, Piwną Zwrotnicę, The Beer Vault, Dwa Oblicza Piwa, Jerry Brewery, Piwo i Planszówki, Z Nalewaka, mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałem). I tu się pochwalę. W konkursie piwnej wiedzy zorganizowanym przez Kamila z Alechanted zająłem drugie miejsce, a w nagrodę otrzymałem czteropak piwa z Browaru Wąsosz; pierwsze miejsce zajął Darek z Browariatu. Pytania były różne - od banalnych, typu jakiej fermentacji i "ciężaru" jest porter bałtycki, po cholernie ciężkie (jak porter bałtycki...), jak np. wzór chemiczny humulonu. Tego akurat nie wiedziałem, chociaż swego czasu z chemiii byłem olimpijczykiem. Pewnie przez to zająłem dopiero drugie miejsce...

     Jak festiwal, to i premiery. Wiadomo, aktualnie w Polsce wśród piwnych geeków panuje premieromania i dla niektórych impulsem, żeby ruszyć si do knajpy czy festiwal, jest dopiero możliwość wypicia piwa, którego wcześniej nie pili. I tego tutaj nie zabrakło. Hica z Hajera, Jan Hibisbach z Hopium czy Browar Tatooed Beer (nowy kontraktowiec, póki co warzący za naszą południową granicą). Ten ostatni zaprezentował tylko dwa piwa, ale za to bardzo fajne - Beach Girl w stylu Summer Ale oraz Rusałkę, czyli lekkie, wędzone piwo pszeniczne przypominające Grodziskie, które miało jednakże bardzo ciekawą cechę. Otóż - zdziczało. Czyli nabrało kwaskowatych nut, co dało zaskakująco fajny efekt! W ogóle kwasy na tym festiwalu cieszyły się znaczną popularnością. Dość powiedzieć, że Browar na Jurze wystawił aż dwa - Cherry Lady (dobre) oraz Kwas Pruski (re-we-la-cyj-ny). Innymi jasnymi punktami festiwalu były szpuntowe Night Wolf oraz Blackcyl z Browaru Trzech Kumpli. Mogę tu jeszcze dodać z czystym sumieniem 80 Minut ze Spirifera (ciekawostka z gatunku tych nieistotnych - Spirifer to ulubiony browar... Mojej mamy). Z mroków mojej bezpamięci wyłaniają się także piwowarowniowy Kameleon oraz redenowy Sputnik. Zamamiętajcie nazwy tych piw, bo wszystkich warto spróbować.

Podobało mi się, że właśnie spróbować, poznać nowe smaki, przybyło całkiem sporo osób. Mam taki brzydki zwyczaj, że czasem lubię posłuchać, o czym ludzie rozmawiają; i w rozmowach wyraźnie było słychać, że część osób, która przyjechała na festiwal, to nie są blogerzy, to nie są pasjonaci, to nie są miłośnicy piw rzemieślniczych, tylko po prostu osoby, które chcą poszerzyć piwne horyzonty! Albo po prostu wypić piwo bądź pięć i dobrze się bawić. Dlatego fajnie, że pojawiły się nie tylko browary serwujące mocno odjechane piwa (które mi prywatnie pasują), ale również znalezienie jasnego lagera nie stanowiło problemu.

     Poza browarami i multitapami wystawiali się także inni sprzedawcy. Piwne kosmetyki, dwa stoiska z Yerbatą i Johnem Lemonem (które bardzo lubię), food trucki, suszona wołowina (świetna do piwa! Ale niestety nie pamiętam, jak firma się nazywała), a nawet cydr. No i poza piciem piwa, jedzeniem i rozwiązywaniem testu z wiedzy o piwie można było także posłuchać wielu prelekcji - o doborze szkła do piwa, historii polskiej "piwnej rewolucji", grafice, wziąć udział w warsztatach piwowarskich czy kursie wiedzy sensorycznej (acz te ostatnie były płatne) itd. itp. Dla każdego coś miłego. A miło to ja przede wszystkim spędziłem tam czas; obkupiłem się w szkło, poznałem wiele nowych smaków, pogadałem z wieloma znajomymi i z nieznajomymi, bawiłem się świetnie; a właśnie o zabawę w piwnych festiwalach, prawda?

     Tutaj łyżeczka dziegciu w beczce miodu. Albo w beczce piwa. Czy naprawdę 5 zł za wejście na festiwal było potrzebne? Widziałem na bramce ludzi, dla których sam fakt płacenia za wejście choćby symbolicznej kwoty był barierą nie do przejścia; w przypadku niektórych moich znajomych, którzy chcieli przyjechać (a w końcu jeszcze bilet autobusowy czy tramwajowy też kosztuje) te głupie 5 zł było argumentem, żeby nie przyjeżdżać. "Bo jak to, chcę wypić sobie ze dwa piwa i jeszcze mam płacić za wejście?!". Nie wiem, może się mylę i z punktu widzenia festiwalu ta piątka za wejściówkę była istotnym punktem budżetu, ale według mnie to jest pomysł chybiony.

     Wróćmy do początku. Fabryka Porcelany. Jak wspomniałem, jest to miejsce nieznane nawet wielu Katowiczanom; chociaż w linii prostej jest bardzo blisko centrum miasta, to dojazd tam już tak łatwy nie jest. I tutaj wielki ukłon w stronę organizatorów, że zorganizowali autobusy jeżdżące do pierwszej w nocy z terenu festiwalu do centrum Katowic, by każdy mógł wrócić w swoje strony; i a propos organizatorów. Trochę zaskakujące było, że pierwszy lokalny czy wręcz regionalny festiwal został zorganizowany przez osoby "nieznane" w niewielkim śląskim piwnym (pół)światku; niektórzy wręcz zachodzili w głowę, skąd organizatorzy się wzięli (sam spytałem jednego z nich: "kim Wy k.... jesteście"). A kim są? Przesympatycznymi ludźmi, przepełnionymi pasją i miłością do dobrego piwa. Tylko tyle i aż tyle! I żywię szczerą nadzieję, że kolejny Silesia Beer Fest także się odbędzie.

P.S. Tutaj wypadałoby napisać o "Redengate", jak niektórzy nazwali sprzedawanie piwa przez świętochłowicki Browar Reden za 4 zł, czyli w cenie zdecydowanie niższej, niż pozostałe stoiska. Ale o tym szykuję osobny wpis, więc nie będę tutaj się rozpisywał :)





























Brak komentarzy :

Prześlij komentarz