Tym razem temat trochę cięższy,
niż zwykle. Otóż: piwo zabija. I nie chodzi mi tu o komórki
mózgowe, które mordujemy każdą kroplą alkoholu; nie chodzi też
o pijanych kierowców, marskość wątroby czy głupoty, na które
niejeden i niejedna odważyli się po kilku(nastu) piwach. Otóż:
piwo zabija i to bardzo dosłownie. Nie każde. Właściwie zdarza
się to bardzo rzadko; już większa jest szansa, że trafi nas
piorun, gdy po to piwo do sklepu idziemy, albo że politycy zaczną
dotrzymywać obietnic przedwyborczych... No, może trochę
przesadziłem. Zwykle wiąże się to z tym, że do piwa dostanie się
coś, co zdecydowanie w nim być nie powinno. Czasem zakażenie. A czasem człowiek.
#1
Utonięcie w piwie
Na pewno znacie historię, że
(podobno) w Mezopotamii piwowara, który uwarzył złe piwo, topiono
potem w jego beczce. Utopienie w piwie przewija się też czasem w
dowcipach jako sposób na przyjemną śmierć (śmiem wątpić). Np w
tym:
Koledzy piwowara, który utopił się w kadzi z piwem, spotykają się na stypie. Jego najlepszy przyjaciel przemawia i opowiada, jakim to zmarły piwowar był dobrym człowiekiem i warzył świetne piwo, gdy przerywa mu pytanie z sali:
Koledzy piwowara, który utopił się w kadzi z piwem, spotykają się na stypie. Jego najlepszy przyjaciel przemawia i opowiada, jakim to zmarły piwowar był dobrym człowiekiem i warzył świetne piwo, gdy przerywa mu pytanie z sali:
-Przepraszam, a czy umarł
szybko?
Mówca odpowiada:
-Nie, w trakcie tego musiał trzy razy wyjść się odlać.
Suche jak pięty Cejrowskiego, prawda? Jednak takie rzeczy zdarzają się nie tylko w dowcipach. W pierwszej połowie XIX wieku doszło do awarii w jednym z londyńskich browarów. Pękła kadź, w której warzone były setki hektolitrów porteru - a tak powstała siła spowodowała również wyciek z kolejnych kadzi. Hałas podobno słyszany był w odległości wielu kilometrów... A wezbrana fala piwa zalała okoliczne piwnice (wówczas często wykorzystywane jako pomieszczenia mieszkalne), topiąc 8 osób.
W XIX czy XX wieku dosyć często zdarzały się przypadki, że ktoś wpadł do kadzi i więcej z niej nie wypłynął. Czasem miało to związek z brakiem ostrożności, a czasem dochodziło do sytuacji, gdy unoszące się opary (np. dwutlenku węgla) doprowadzały osobę do zawrotów głowy, co również kończyło się tragicznie.
Mówca odpowiada:
-Nie, w trakcie tego musiał trzy razy wyjść się odlać.
Suche jak pięty Cejrowskiego, prawda? Jednak takie rzeczy zdarzają się nie tylko w dowcipach. W pierwszej połowie XIX wieku doszło do awarii w jednym z londyńskich browarów. Pękła kadź, w której warzone były setki hektolitrów porteru - a tak powstała siła spowodowała również wyciek z kolejnych kadzi. Hałas podobno słyszany był w odległości wielu kilometrów... A wezbrana fala piwa zalała okoliczne piwnice (wówczas często wykorzystywane jako pomieszczenia mieszkalne), topiąc 8 osób.
W XIX czy XX wieku dosyć często zdarzały się przypadki, że ktoś wpadł do kadzi i więcej z niej nie wypłynął. Czasem miało to związek z brakiem ostrożności, a czasem dochodziło do sytuacji, gdy unoszące się opary (np. dwutlenku węgla) doprowadzały osobę do zawrotów głowy, co również kończyło się tragicznie.
Ale nie tylko wypadki były przyczyną
utonięcia w piwie. W 1923 roku nowozelandzki piwowar z browaru w
Dunedin zostawił na swoim biurku notkę z tekstem:
Znajdziecie
mnie w kadzi nr 3. Cześć wszystkim!
I faktycznie: znaleziono go w kadzi nr 3...
#2 Krokodyla żółć w piwie
Sprawa bardzo świeża. W Mozambiku na
skutek zatrucia lokalnym piwem zmarło 69 osób, a kolejnych 196 zostało
hospitalizowanych. Prasa na całym świecie donosi, że przyczyną ich śmierci była
zawarta w piwie... Krokodyla żółć. Na razie nie wiadomo, jak się
tam znalazła (czyżby miejscowy piwowar nasłuchał się legend
miejskich o byczej żółci i postanowił nadać nią piwu większej
goryczki?).
Niemniej zrobiłem mały research i
wychodzi na to, że sprawa krokodylej żółci może być kaczką
dziennikarską. Po pierwsze: żadne „poważne” źródło nie
pisało o krokodylej żółci. Associated Press, agencja prasowa,
która poinformowała świat o smutnym zdarzeniu, nawet nie
wspomniała o żadnej żółci. Po drugie: by być śmiertelnym,
stężenie jej w piwie musiałby być na tyle wysokie, że piwo
byłoby właściwie niepijalne. Po trzecie – kupno przemysłowej
ilości krokodylej żółci jest właściwie niemożliwe. Ale jako tytuł artykułu w tabloidzie - "śmierć przez żółć w piwie" - brzmi naprawdę medialnie.
#3 Soda kaustyczna
Czyli środek często stosowany
(również przeze mnie) w piwowarstwie domowym do dezynfekowania
sprzętu. Jednak to nie piwowar domowy mało nie doprowadził do
śmierci 47-letniego producenta telewizyjnego Davida Caminala. Stało
się to w jednym z wielu pubów w Leeds, gdzie David raczył się
pintą ale'a nalanego przy pomocy pompy. Jak się okazało – w
pompie zalegały resztki ługu sodowego, czyli mocno żrącej cieczy,
która powstaje po dodaniu NaOH (sody kaustycznej) do wody. Mężczyzna
przeżył, jednak lekarze przez długi czas nie byli pewni, czy na
pewno mu się to uda. Najpierw wylądował na oddziale intensywnej
terapii, a i kolejnych kilka tygodni spędził w szpitalu.
Dlatego pamiętajcie, by po użyciu sody sprzęt bardzo, ale to bardzo dokładnie wypłukać. I może zneutralizować działanie zasady np. octem. A w trakcie dezynfekcji chrońcie oczy i skórę. Może nie aż tak dokładnie, jak ja na tym zdjęciu, ale jednak.
Dlatego pamiętajcie, by po użyciu sody sprzęt bardzo, ale to bardzo dokładnie wypłukać. I może zneutralizować działanie zasady np. octem. A w trakcie dezynfekcji chrońcie oczy i skórę. Może nie aż tak dokładnie, jak ja na tym zdjęciu, ale jednak.
#4 Zakażenie w piwie
Zwykle, gdy w trakcie warzenia dojdzie
do zakażenia piwa, piwo takie brzydko pachnie, dziwnie smakuje i od
razu wiadomo, że coś jest z nim nie tak. Podobnie w przypadku, gdy
piwo stojące na sklepowej półce skwaśnieje lub z innej przyczyny
(np. nieszczelny kapsel) się zepsuje. Dlatego nie ma obaw, że
kupione przez nas w sklepie piwo, gdy się przeterminuje, to będzie
trujące; jeśli coś będzie z nim nie tak, od razu to wyczujemy. Są
jednak sytuacje, gdy „zepsucia” wyczuć się nie da.
Wracamy do Afryki. Pan Chinenye Gerald Onwuachu pozwał niedawno jeden z nigeryjskich browarów, gdy po wypiciu uwarzonego przez niego licencyjnego Heinekena zaraził się wirusowym zapaleniem przewodu pokarmowego. Na skutek zakażenia doszło do obrzęku śródjelitowego i poważnych dysfunkcji nerek. I jak tu ufać koncernom?
Wracamy do Afryki. Pan Chinenye Gerald Onwuachu pozwał niedawno jeden z nigeryjskich browarów, gdy po wypiciu uwarzonego przez niego licencyjnego Heinekena zaraził się wirusowym zapaleniem przewodu pokarmowego. Na skutek zakażenia doszło do obrzęku śródjelitowego i poważnych dysfunkcji nerek. I jak tu ufać koncernom?
#5
Wybuchowe piwo
Historia wprost z Nagród Darwina. Wprawdzie jest to legenda miejska, ale na tyle ciekawa, że warta przytoczenia tutaj.
Japoński browar Asaka (niestety – nie ma takiego browaru) stał się znany dzięki warzeniu piwa o nazwie „Suiso”, które było gazowane... Wodorem. Dzięki temu piwo stało się bardzo popularne w barach karaoke – wodór naturalnie podwyższał głos osoby spożywającej Suiso, a do tego przy popiwnym odbijaniu się można było ciekawie się pobawić. Otóż wydobywający się z ust gaz był podpalany zapałką lub papierosem, co dawało fajny efekt – człowieka ziejącego ogniem. Jednak jeden z bywalców karaoke przesadził.
Pan Otoma, kompletnie pijany, wypiwszy
15 butelek Suiso postanowił się zemścić na jury, które nie
doceniło jego wokalnych umiejętności i tak „beknął”, że
jego podpalone wyziewy doprowadziły do pożaru odzieży i włosów
jednej z zasiadających w jury kobiet. Nic więc dziwnego, że ochrona
postanowiła wyrzucić pana Otoma. Jednak pijany śpiewak nie chciał
poddać się bez walki i postanowił tym razem podpalić chcącego go
usunąć bramkarza – jednak jednocześnie dostał silny cios, który
poskładał pana Otoma tak nieszczęśliwie, iż ten... Połknął
trzymanego przez siebie papierosa. Doprowadzając do wewnętrznej
eksplozji nagromadzonych we wnętrznościach gazów...
(zdjęcia pochodzą z serwisów flickr.com, wikipedia.org i futurama-madhouse.net i z odmętów mojego dysku, chociaż trochę się boję tam zaglądać)
(zdjęcia pochodzą z serwisów flickr.com, wikipedia.org i futurama-madhouse.net i z odmętów mojego dysku, chociaż trochę się boję tam zaglądać)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz