wtorek, 24 lutego 2015

Piwo roku. Hit czy kit?

     Niewiele jest pewnych rzeczy na tym świecie. Właściwie można wymienić ich tylko kilka: śmierć, podatki, ludzka głupota, kolejny odcinek Klanu i rokroczny plebiscyt browar.bizu na najlepsze polskie piwo roku. Dlaczego o tym piszę? Czy opinie ludzi udzielających się na jakimś tam forum internetowym, zajętych głównie - według obiegowej opinii - obrażaniem siebie wzajemnie, wszystkich dookoła i płaczących nad tym, że nie ma na rynku „dobrego pilsa za czy zyłote” powinna się dla nas liczyć? Jakie piwo zostało wybrane? Co mogło nas w plebiscycie zaskoczyć, a co raczej było do przewidzenia? Po co w ogóle o tym piszę? Zapraszam do lektury.

A wyniki można obejrzeć tutaj.


     Na początek małe wyjaśnienie.Browar.biz to chyba pierwszy i do tej pory największy polski portal (chociaż przede wszystkim forum) zajmujący się szeroko rozumianą piwną tematyką. Udzielają się tam piwowarzy domowi, konsumenci, smakosze, blogerzy, PRowcy, a nawet niektórzy właściciele browarów – chociażby Marek Jakubiak, właściciel takich browarów, jak Ciechan czy Bojanowo. Z tego forum wywodzą się tacy piwni celebryci, jak Tomasz Kopyra z blogu blog.kopyra.com czy niżej podpisany ;) I chociaż forum ma opinię skarbnicy wszelakiego hejtu, chamstwa i podłości, to tak naprawdę jest olbrzymim zbiorem przekazywanej przez lata wiedzy, opinii i ocen piwa.

     No właśnie. Oceny. Bodaj najistotniejszą dla wielu osób funkcją forum jest ARTomat (od imienia założyciela portalu, Artura Szudrowicza), gdzie każdy może poczuć się jak sędzia piwny i oceniać pianę, aromat, smak piwa itd. A do tego raz w roku wziąć udział w plebiscycie dotyczącym najlepszych piw minionego roku – tak w podziale na poszczególne kategorie, jak i tym najważniejszym, gdzie wybiera się „piwo roku”. Według mnie jest to najbardziej prestiżowy plebiscyt tego typu w Polsce; dość powiedzieć, że zwycięzca w 2012 r., Rowing Jack, jeszcze długo informował o tym fajcie na swoich etykietach. W ubiegłym roku wygrało piwo Ciechan Grand Prix AIPA; w tym – opisywane przeze mnie kilkukrotnie, chociażby tutaj – piwo DeepLove. Efekt współpracy AleBrowaru i norweskiego Nogne.

     Czy słusznie? Moim zdaniem tak. Zwróćmy uwagę na to: dokładnie to samo piwo zwyciężyło w plebiscycie piwnych blogerów. Dostawało świetne noty na rzeczonym browar.bizie, a do tego – również według mnie – pierwsza warka tego piwa niemalże wywalała z butów. No i dostępność. Nie oszukujmy się. Co z tego, ze browar uwarzy przesuperhiperwybitne piwo, skoro spróbować go będzie mogło tylko grono wybrańców, którzy w odpowiednim momencie, dzięki koniunkcji planet i jodłując przy świetle księżyca mieli szczęście trafić na jednorazowy rozlew danego piwa trafiającego w sumie do dwóch pubów? Wiadomo, że wygrać musi piwo, którego spróbować miała okazję przynajmniej spora część osób biorących udział w plebiscycie. Tak jak było z Ciechanem Grand Prix AIPA'ą, ponieważ przez moment można było je kupić nawet w zwykłych spożywczakach, a nie tylko w specjalistycznych sklepach czy hipsterknajpach.

     Deep Love może nie było AŻ TAK szeroko dostępne, ale – jak widać – wystarczająco, by zaskarbić sobie serca głosujących. A że jednocześnie – jak wspomniałem – było świetne, to nie widzę nic dziwnego w tym wyniku. Tutaj pewnie odezwą się malkontenci mówiący o tym, że to przecież była chmielowa bomba, że 3/4 ludzi nie jest w stanie tego wypić, bo ciężkie, bo mocne, bo od odbiorcy wymagające bardziej niż muzyka Venetian Snares. Ale właśnie dzięki temu takie piwo się zapamiętuje, odróżnia się od miliona (a tak właściwie to sporo ponad tysiąca) innych piw na polskim rynku i gdzie sama nazwa wywołuje odruch Pawłowa powodujący ślinienie i ból wątroby.

     Spotkałem się z opinią, że największym przegranym jest Dr Brew – ich piwa zbierają świetne opinie w internetach, z półek znikają szybko jak niezapięte rowery przed centrum handlowym, a do tego mają naprawdę dobry marketing. Dlaczego więc „doktorzy” w tak niewielu kategoriach stanęli na podium? Moim zdaniem – powody są dwa. Sam, widząc ich piwa na półkach, nie jestem sobie w stanie przypomnieć, które z nich piłem, a których nie. I - mimo że niejedno z nich oceniłem bardzo wysoko (bo były smaczne!) - zwyczajnie nie miałem prostego skojarzenia „nazwa(bądź papierek na butelce)-dobry smak!” Wzornictwo etykiet, notabene bardzo ładne, niestety skutkuje problemem z rozróżnianiem konkretnych piw. I sprawa druga: jednak większość „doktorowych” piw jest na jedno kopyto, czyli: byle dowalić amerykańskiego chmielu, co skutkuje właśnie tym, że w pamięci różnice między poszczególnymi piwami rozmywają się.

     Warto też zwrócić uwagę na fakt, że również koncernowe piwa pojawiły się w zestawieniu. Ba! Sam na jedno z nich głosowałem (zgadnijcie na które :) ). A to, że browar w Cieszynie nastawia się na warzenie piw niekoniecznie skierowanych do tzw. masowego i budżetowego odbiorcy (o czym szerzej pisałem tutaj) może sporo namieszać.


     No i to już drugi rok z rzędu (tutaj mały life hack - jeśli używasz określenia "pod rząd", to robisz błąd językowy; najłatwiej zapamiętać regułkę: mówiąc pod rząd robisz błąd, mówiąc z rzędu nie robisz błędu), kiedy w wielu (ale nie wszystkich) kategoriach miałem dylemat, które piwo wybrać. Tak jak do tej pory bywała to selekcja negatywna (a na pierwsze miejsce wędrowało piwo „najmniej złe”, a dotyczyło to w szczególności lagerów), tak w końcu można wybierać to, co najbardziej smakowało! I tutaj też warto zwrócić uwagę, że w kategorii „piwo roku” (jak i w wielu pozostałych) faworyta jednak nie było, a wyniki są do siebie zbliżone (w porównaniu z chociażby tym, co było rok temu - pierwsza trójka była właściwie bezkonkurencyjna). Wniosek?

     Polska piwna scena ciągle się rozwija, jest coraz ciekawsza i będzie nas zaskakiwać niejeden raz. In cervisia veritas!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz